Witam serdecznie:)
Zapraszam do lektury Bajkolepek mojego autorstwa. Niemały wkład w proces lepienia tych tekstów ma moja małoletnia pociecha:) Poniżej próbka naszego bajkoklecenia, resztę tekstów znajdziecie na blogu - będzie nam bardzo miło gościć Was na naszej stronie:
http://www.bajkolepki.blogspot.com/
Miłej lektury:)
Kajtek Pleciuch
Na leszczynie, w pajęczynie, srebrną nicią skrzętnie tkanej,
Losy dzielnego pajączka przez wiatr zostały spisane…
Wcale nie tak dawno temu i za górą tylko jedną,
Żył pajączek – Kajtek Pleciuch, przy nim nawet gwiazdki bledną…
Bo ten Kajtek plótł cudownie, lecz nie bajki, tylko sieci,
W setkach wzorów i kolorów – w zachwyt wpadłybyście dzieci…
Prządł z zapałem gładkie nici, potem łączył splot w ażury,
Perły z kropel rosy zbierał i nawlekał je na sznury,
Aby zwieńczyć tkackie dzieło, złoty pyłek brał z promieni,
Słonko bardzo się cieszyło, że tak pięknie nić się mieni!
No i byłby najszczęśliwszy, gdyby nie samotność sroga,
Bo na widok jego sieci, ogarniała wszystkich trwoga!
Żaden owad nie chciał z bliska Kajtusiowych dzieł podziwiać,
Cóż, wiadomo, pajęczyna rolę sideł wszak odgrywa,
Nikt nie wierzył pajączkowi, że artystą jest prawdziwym,
I że z niego żaden łowca, much pogromca czy myśliwy…
Nie chciał Kajtuś być samotnym, no bo smutek go przygniatał,
Złapał nić babiego lata, poszybował na kraj świata,
Hen, daleko, za doliny, za bezkresy oceanów,
Na skraj dżungli wreszcie przybył, gdzie plantacja jest bananów,
Bo tam krewną miał daleką, bardzo utalentowaną,
Wielką Ulę Tarantulę, w sztuce tkania obeznaną.
Spędził u niej miesiąc cały – na rozmowach i na tkaniu,
Rady Uli wziął do serca – wszak polegał na jej zdaniu,
Lecz zatęsknił za leszczyną i za własną pajęczyną,
Więc tym razem na obłoku w stron rodzinnych dal popłynął…
Gdy nad lasem miał lądować, wielki tłum zaobserwował,
Tam, nad stawem, rój owadów, no a w falach ktoś nurkował!
Skoczył Kajtek szybko z chmurki, hop!, hop! I już był nad wodą,
A tam płacz i krzyk, i lament, żuk Pafnucy tkwił pod kłodą!
Wpadł do stawu, gdy po kłodzie tak jak co dzień spacerował,
No i w wodzie, w drewna szparze, jakoś tak się… zaklinował!
Nurkowały już nartniki, lecz wyciągnąć go nie mogą,
- Koniec, koniec Pafnucego - szeptał tłum z tajoną trwogą…
Kajtek szybko uplótł sznurek, bardzo mocny, wytrzymały,
Wszedł na kłodę, zajrzał pod nią, wreszcie się zanurzył cały…
Zamarł nagle rój komarów, a biedronkom kropki zbladły,
Gąsienice się skuliły, mrówkom czułki aż opadły…
Nagle na powierzchni stawu: blum! blum! zabąbelkowało,
I owadzie zbiegowisko łapy żuka wnet ujrzało!
No bo Kajtek już go wciągał na swej pająkowej linie,
Tak, na kłodzie jest Pafnucy, już bezpieczny, już nie zginie!
- Wiwat Kajtek! – krzyczą muchy, a motyle im wtórują,
Pszczoły klaszczą, ważki trąbią, wszyscy nad staw się zlatują…
Kajtek został bohaterem i przyjaciół zyskał krąg,
Na ploteczkach gości osy, na herbatkę wpada bąk,
No i wreszcie ma dla kogo swoje dzieła z przędzy pleść,
Żaden owad się nie boi, że go Kajtek zechce zjeść…