Ja sama wymyślam bajeczki dla dziecka
i kiedy przychodzi pora do łóżeczka
siadam blisko niego i czytam powoli
na wnusia pytania odpowiem do woli.
Staram się by bajka ta mądrość wnosiła
żeby był pożytek jak i chwila miła,
Ptaszki zimą
Sypie, sypie śnieżek, mrozik szczypie w uszy
Olek ubrał kożuch, Jaś zimowe buty
A za oknem stuka ktoś całkiem zmarznięty
Bez płaszcza, szalika w nic nie owinięty!
Może już wiesz kto to syneczku kochany?
To ptaszek przyleciał bardzo wygłodniały
Prosi o śniadanie parę okruszynek
Daj mu je i uwierz, to dobry uczynek.
Na pewno na wiosnę zaglądnie do Ciebie
I tak będzie ćwierkał aż przypomni siebie.
Że Ty mu pomogłeś odwdzięczy się za to
Będzie wyśpiewywał przez calutkie lato!
Gdy jesień zawita znów smutno zanuci
Zastuka do okna, czy ktoś go wyrzuci?
Nie martw się ptaszynko my kochamy Ciebie
Zimą tu pod oknem będzie Ci jak w niebie!
Niesforny jelonek
W pewnej kniei gdzie drzew wiele może setki lub tysiące
żył sobie młody jelonek co uwielbiał paść na łące.
Pan jelonek miał rodziców, siostrę, brata, babcię, dziadzia,
Lecz niesforny był ogromnie że poprawi wciąż powtarzał.
To siostrze deptał kopytka albo pluł na swego brata,
Babci nogę chciał podłożyć, nie wytrzymał tego tata.
Oznajmił mu że za karę sam będzie pasł się na łące
Na polanie dość odległej gdzie słabo dochodzi słońce.
Pomachał jeleń ogonkiem i karą nie przejął wcale,
Choć myśl komu tam dokuczy nie opuszczała go wcale.
Nagle poczuł że jest głodny zatem łączki poszukuje,
Znalazł ją na skraju lasu, parska prycha tak raduje.
Widzi rośnie koniczynka ta czerwona ulubiona
Jest też mniszek i stokrotka więc kolacja wymarzona.
Najadł jelonek do syta i chciałby się z kimś zabawić
Lecz z kim, z pszczółką biedroneczką? Lepiej położy i strawi.
Wygodnie ułożył w trawie oczka już mu zamykają
Nagle zerwał, cóż to, kopce z ziemi przy nim wyrastają.
Pilnie patrzy, obserwuje może znajdzie tu kamrata,
Smutno mu jest bez rodziny choć niegrzeczny był dla brata.
Raptem z kopca ktoś wygląda, czyżby to był kret Alojzy?
Długi ryjek, czarne futro, chciał go poznać lecz nie zdążył.
Krecik migiem wszedł pod ziemię, nic ze wspólnej ich zabawy
Pod ziemią ma dom i gniazdo całe w środku z mchu i trawy.
Kopczyków wciąż przybywało lecz krecik już nie pokazał,
Jelonek z tego patrzenia zasnął co mu rzadko zdarza.
Śpi i śni że jest z rodziną, mama sierść mu poleruje,
Tata kopytka ogląda, zaś babcia nektar szykuje.
Z bratem ścigają po łące, alfabet siostra go uczy
Dziadzio baśnie opowiada po cichutku, prawie mruczy.
W międzyczasie tata z mamą zapragnęli widzieć syna,
Jakże mu tam czy nie głodny czy wesoła jego mina.
Widzą że łączka jelonka do pasienia nie nadaje,
Trawy zioła podkopane krecik to zrobił im zdaje.
Strach ogromny ich ogarnął trzeba prędko go odnaleźć
Może wyczerpany osłabł i musi szybciutko najeść.
Poszukują nawołują i nagle widzą jest leży
Przy nim kret Alojzy siedzi jakby straż trzymał, ktoś wierzy?
Lecz szybciutko krecik czmychnął do swych tuneli podziemnych,
Dla rodziców widok synka jakże bardzo był przyjemny.
Wtem zerwał ze snu jelonek, ujrzał tatę i się cieszy,
Śnił czy nie śnił jest też mama do której tulić pospieszył.
Pobekiwał, łkał i żalił o swym smutku opowiadał
Żałował że był niegrzeczny i przeprosić mu wypada.
Babcia, dziadzio siostra i brat też za jelonkiem tęsknili
Znów wspólnie będą pasali i razem w zgodzie bawili.
K.Woźniak