Pracuję już od dwóch tygodni. Na umowę. I jeszcze tydzień z hakiem bez niej. Po raz kolejny stwierdzam, że jestem choleryczką, ale nie przypominam sobie, żebym wcześniej była aż tak rozdarta. Aż mi P. zwrócił dziś uwagę, żebym tak nie krzyczała. Ups.
Niestety czasami się nie da, a jak jeszcze mam takiego mądralińskiego, który nie umie przyznać się do własnych błędów, to już w ogóle na mnie działa jak płachta na byka.
Tak nerwowo było mniej więcej do 10:00...Potem już się uspokoiło i robiłam swoje bez ciśnienia i nacisków. Spokojnie sobie pracowałam, tym razem nie wadząc nikomu
i zaglądałam co jakiś czas na pocztę firmową. Po południu przyszła poczta tylko i wyłącznie do mnie, od mojej kierowniczki z informacją, że załatwiła mi stały dodatek do pensji
Ale się ucieszyłam. I jaka doceniona się poczułam :)) Oby jak najwięcej takich niespodzianek w firmie
.
Zamknij