-
Nadesłane przez: oaza09
dnia 01-05-2010 22:50
Inaczej obchodzony niz kiedyś...wtedy to obowiazkowe pochody, w szkole wolne, ale na pochód trzeba było iść...pomachalismy chorągiewkami, przeszlismy kilka przecznic i po kolei urywalismy się...potem wychowawczyni nas umoralniała, po czym za rok było to samo...
Dziś pochodu nie było, ale i tak wyszlismy z domu. Na długi spacer, bo pogoda piękna...w parku przed szkołą kiermasz, jakaś młodzieżowa kapela grała łubu dubu - słów kompletnie nie rozumiałam, choć po polsku, bo pojedyncze słowa odróżniałam, ale wydawały mi sie bez sensu...
Mateusz kręcił się w kółko jak ogłupiały, wszystko go interesowało i intrygowało, stawał, patrzył, rozgladał się...Na nas w ogóle nie zwracał uwagi, az doszlismy do ciuchci...O, to było ciekawe. M. wsadził smyka do kolejki, po czym ją przeskoczył, żeby od srodka asekurować, jakby młodemu coś głupiego do głowy przyszło zrobić...Mati jednak kurczowo sie trzymał, a minę miał skupioną i poważną...Oczywiście pamiątkowe fotki pstrykniete.
Potem poszlismy nad morzem. Po drodze mielismy juz dość przebijania się przez ludzką masę, normalnie można się ludziowstrętu nabawić... w drodze powrotnej kilka fotek koło fontanny i Mati ujrzał zdalnie sterowany samochód...Zrobił wielkie OCZY i puścił się za nim biegiem...Okazało się, że własciciel auta to syn mojego znajomego i moglismy do woli fotki pstrykać...Udało sie trzy, bo limit zdjeciowy na karcie sie skonczył. Byłam niepocieszona...Ogólnie spacer długi i udany, a pogoda dopisała...Lubię takie rodzinne dni...
© 2008-2024 MedFood Group SA
Do góry
Chcesz być na bieżąco z Familie.pl?
zamknij
Dołącz do nas na Facebooku