Opublikowany przez: ULA 2011-06-14 10:41:28
Badanie to przeprowadzone na zlecenie ofeminin.pl przy współpracy z Grupą IQS Sp. z o.o. było realizowane w dniach 24.04-23.05.2011 r. Próbę stanowili rodzice dzieci w wieku 0-6 lat oraz osoby na co dzień przebywające z dziećmi w wieku 0-6 lat i zajmujące się nimi (dziadkowie, opiekunki). W badaniu wzięło udział 1900 osób, a na wszystkie pytania ankiety odpowiedziały 1124 osoby.
Wyniki badania komentują: dr Iza Desperak z Katedry Socjologii Polityki i Moralności IS UŁ, socjolożka gender oraz dr hab. Danuta Duch-Krzystoszek, prof. nadzw. z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Zapraszamy do lektury!
MIEJSCA NIEPRZYJAZNE… CZYLI JAKIE?
Co stanowi największe utrudnienie w codziennym funkcjonowaniu w miejscach publicznych odwiedzanych z dziećmi? Jak wynika z badania ofeminin.pl, rodzice napotykają na podstawowe bariery już na etapie poruszania się dzieckiem. Pokonywanie z wózkiem wysokich schodów, nieprzystosowane podjazdy to największy problem. Badanie potwierdziło, że w Polsce wciąż nie myśli się o matkach z dziećmi projektując budynki, chodniki czy ulice.
Jak widać na poniższym slajdzie, najczęściej wymienianym powodem, dla którego przestrzeń publiczną uważa się za nieprzyjazną są właśnie bariery architektoniczne (opinia 33% ankietowanych, rodziców lub opiekunów dzieci do lat 2):
Wyniki badań są alarmujące. Nie chodzi tu bowiem tylko o chwilowe utrudnienia dla mam z dziećmi - jak wyjaśnia nam dr Iza Desperak, skutki napotykania na bariery architektoniczne mogą być długofalowe:
„Konieczność dźwigania wózka po schodach skutecznie zniechęca do aktywności, które nie są życiową koniecznością - jak choćby udział w kulturze. Bariery architektoniczne stają się barierami społecznymi, ograniczając dostępność wielu miejsc dla dzieci, ograniczają mobilność matki i rodziny. Poza tym walka z barierami architektonicznymi jest czasochłonna - trzeba wybrać inną, dalszą drogę do celu, spędzić więcej czasu na przystankach, co zmniejsza ilość czasu, jakim matka i dziecko dysponują. Ponadto ciągłe dźwiganie wózka z dzieckiem po schodach to nie tylko zmęczenie matki, ale też obciążenie kręgosłupa, które wcześniej lub później zaowocuje jego dolegliwościami".
Co jeszcze sprawia, że miejsce może być uważane za nieprzyjazne dzieciom? Na brak możliwości przewinięcia niemowlęcia jako powód nieprzyjazności dzieciom danego miejsca wskazuje aż 36% badanych, a braku miejsc oraz akceptacji do karmienia piersią doświadczyło 25% ankietowanych.
Jak zauważa dr Iza Desperak: „Karmienie piersią jest naturalną, fizjologiczną czynnością, w dodatku zachwalaną przez wszystkich specjalistów. W polskiej kulturze, gdzie silny jest wpływ kultu maryjnego, wizerunek matki z dzieckiem u piersi jest całkowicie swojski, tradycyjny i uświęcony - inaczej niż np. w USA.”
Dlaczego więc otoczenie reaguje nieprzychylnie na widok matki karmiącej piersią?
„Nieprzychylny stosunek do karmiących może być więc związany z seksualizacją kobiecego ciała, z tym że piersi kojarzą się z seksem a nie macierzyństwem - bo taki wizerunek kobiecej cielesności lansuje kultura masowa. Zamiast obrazków przedstawiających współczesne Madonny oferuje kobiece biusty jako symbol seksu - czy w popularnych serialach plażowych, czy też w reklamie.” - podkreśla także dr Iza Desperak i zaznacza: „Ze względu na nieprzychylne otoczenie, a także własną potrzebę intymności, karmiące matki potrzebują intymnych kącików - czy w plenerze namiocików - do karmienia piersią.”
Kolejnym istotnym problemem, na który warto zwrócić uwagę, jest negatywne nastawienie ze strony otoczenia - brak akceptacji ze strony dorosłych, niechęć do dzieci.
Dr Iza Desperak, potwierdza, że otoczenie nieprzychylnie patrzy na rodziców z dziećmi w przestrzeni publicznej: „W muzeum, operze czy urzędzie matki z dzieckiem się często wyprasza lub zwraca im uwagę na niestosowność przyprowadzania tam dzieci - i często przepisy regulujące funkcjonowanie tych instytucji są matkom z dziećmi nieprzychylne. Nawet ludzie, którzy sami mają dzieci, reagują niechętnie na inne dzieci w przestrzeni publicznej, wiele osób uważa, że miejsce matki jest w domu z dziećmi.
Dr Iza Desperak, przytacza przykład ze swojego życia: „Byłam kiedyś na operze - zresztą bardzo widowiskowej z przyjaciółką i jej kilkuletnim synem, i osobą, która nas skrytykowała, był mój kolega, pracujący w kulturze, ojciec trojga dzieci, który jednak zostawił je w domu pod opieką żony i uważał, że każdy tak powinien postępować.
Dlaczego otoczenie wrogo reaguje na dzieci w miejscach publicznych? „Często negatywna rekcja to wyraz rozżalenia i zazdrości - matka z nieco większym od nas stażem nie miała kiedyś możliwości chodzenia z dzieckiem do kina czy restauracji - więc i nam tej możliwości odmawia. Czasem też niechęć otoczenia wiąże się z obawami o zachowanie dzieci i niechęcią wobec dodatkowych obowiązków: po dziecku trzeba będzie posprzątać, dziecko trzeba będzie zabawiać, itd. Starsze pokolenie nie jest też przyzwyczajone do otwartości miejsc publicznych, urzędnicy i ochroniarze najchętniej odgrodziliby je szczelnym murem od publiczności i wpuszczali pojedynczo - co się przecież często zdarza” - zauważa dr Iza Desperak.
Dr hab. Danuta Duch-Krzystoszek uważa z kolei, że problem negatywnego nastawienia wobec mam z małymi dziećmi, wynika także z tego, iż osoby bez dzieci mogą odczuwać wobec nich frustrację i objawy zniecierpliwienia: „W sytuacji, gdy w ich odczuciu dzieci wchodzą rodzicom na głowę, hałasują czy płaczą w miejscu publicznym, osoby te czują, że to im nie pozwala w pełni korzystać ze sfery publicznej".
GDZIE NAPOTYKAMY NAJWIĘCEJ BARIER?
A jak wygląda w ocenie ankietowanych przyjazność poszczególnych miejsc publicznych odwiedzanych z dziećmi? Najgorzej wypadają miejsca, które odwiedzać musi każdy. Urzędy ocenia za nieprzyjazne aż 33% osób, banki - 27%. Także transport publiczny nie wypada w naszej ocenie dobrze - 27% ankietowanych uważa go za nieprzyjazny.
Załatwianie spraw w urzędowych to konieczność, która bywa źródłem stresu dla nas wszystkich. Matkom małych dzieci jest jednak szczególnie trudno. „W wyniku braku udogodnień dla mam z dziećmi w urzędach, czy bankach, matka, która musi załatwić sprawę w urzędzie jest podenerwowana, a przez to również dziecko staje się podenerwowane” - dodaje dr hab. Danuta Duch-Krzystoszek.
Rodzice, którzy pragną prowadzić aktywne życie i ze swoimi pociechami udać się na kawę lub obejrzeć film, wystawę, sztukę, także napotykają na bariery - teatry są nieprzyjazne dla osób z dziećmi według 18% badanych, muzea i galerie sztuki wg 15%, kina - 12% natomiast restauracje, kawiarnie i cukiernie są nieprzyjazne według 9% badanych.
Brak udogodnień nie pozwala rodzicom z dziećmi na aktywne życie kulturalne. Problem ten może zaowocować w przyszłości uboższym rozwojem kulturalnym dziecka: „Gdy dziecko od małego izolowane jest choćby od muzeum czy kina, bo przez brak udogodnień nie chodzą z nim tam rodzice, to w przyszłości ta placówka kultury nie musi pojawić się na horyzoncie jego zainteresowań. Jeśli natomiast dziecko od małego uczęszcza z mamą do kina czy muzeum, to jako nastolatek czy osoba dorosła będzie się tam czuło jak u siebie, staną się one bowiem w ten sposób elementem doświadczenia" - zauważa dr Iza Desperak.
OCENA MIEJSC PUBLICZNYCH ODWIEDZANYCH Z DZIEĆMI
Choć może wydawać się, że wokół powstaje coraz więcej miejsc zapewniających udogodnienia dla mam z dziećmi, to wciąż jest to za mało, aby ocenić sytuację jako pozytywną. Jak bowiem wynika z badania ofeminin.pl, prawie połowa badanych (46%) ocenia miejsca publiczne jako nieprzyjazne dzieciom.
Taki sam odsetek badanych (46%) ocenia miejsca jako przyjazne. Dr Iza Desperak uważa, że być może ta część matek, która wyraża opinie pozytywne, ma do dyspozycji przyjazne miejsca, a dokładnie równa jej druga część po prostu na takie miejsca nie natrafiła.
Z czego to wynika? „Może to być uzależnione od miejsca zamieszkania - centrum dużego miasta może być bardziej przyjazne niż jego peryferie czy małe miasteczko. Z drugiej strony, lepiej oceniają swe otoczenie mieszkanki wsi - być może doceniają świeże powietrze, brak intensywnego ruchu ulicznego, otoczenie przyrody. Może to też zależeć od oczekiwań i potrzeb matek, czyli tego, czy potrzebują one wyłącznie ławeczki w parku i placu zabaw, czy też możliwości pójścia do kina, kawiarni czy do muzeum z dzieckiem.”
Tu także sprawdza się reguła, że są łagodniej oceniane są miejsca publiczne przez rodziców i opiekunów dzieci powyżej 2 lat. Skąd bierze się ta zależność?
„Dzieci do 2 lat to dzieci w wózku i pieluchach, których nie można zostawić np. w kąciku do zabaw. Zapewne ich rodzice oceniają źle brak możliwości wjechania wózkiem, przewinięcia i nakarmienia dziecka - bo przecież w miejscach publicznych przewijaki czy kąciki do karmienia, w których można zająć się dzieckiem w sprzyjających warunkach nie występują zbyt często” - komentuje dla nas dr Iza Desperak.
To, że przyjazność miejsc publicznych odwiedzanych z dziećmi pozostawia wciąż wiele do życzenia, potwierdziły także opinie, którymi ankietowani podzielili się w badaniu:
Większość sklepów w moim mieście ma na szybach znaczek zabraniający wchodzić do sklepu z wózkiem, jest to dużym utrudnieniem
Mało kto teraz zważa na kobietę z dziećmi, nie ma przepuszczania w kolejce nawet jak dzieci marudne i płaczą
Brak jest miejsc do przewijania i karmienia dziecka lub utrzymywanie ich w nieodpowiednim stanie higienicznym
Czasem długa kolejka jest powodem mojej rezygnacji z załatwienia spraw
Często miejsca publiczne są brudne i zaniedbane
Wkrótce ofeminin.pl opublikuje szczegółową analizę badań.
Zapraszamy! www.nie-udawaj.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.