Wyjechała na kilka miesięcy do pracy. Na Sycylii poznała Włocha i już po roku została jego żoną. Dziś mówi, że Sycylia jest jej domem i nie zamierza wracać na stałe do Polski. Poznaj historię Moniki na Familie.pl.
Dziesięć lat temu, będąc jeszcze uczennicą postanowiłyśmy z koleżanką trochę dorobić. Zdecydowałyśmy się na wyjazd za granicę. Jeszcze w Polsce zaczęłyśmy szukać pracy i tak się złożyło, że udało się ją znaleźć akurat na Sycylii.
Koleżanka pojechała trochę wcześniej, wszystko załatwiła. Ja dojechałam, można powiedzieć, na gotowe. Przez wakacje byłam opiekunką starszego mężczyzny - jak się później okazało wujka mojego męża. Praca była ciężka, ponieważ nie znałam języka. Słownik Polsko - Włoski był moim najlepszym przyjacielem i głównie dzięki niemu udało mi się dogadywać z dziadkiem.
Jadąc do Włoch nie brałam pod uwagę myśli, że wyjazd może być dłuższy, niż kilka miesięcy. Życie jednak spłatało mi figla i mieszkam już na tej cudownej wyspie dziesięć lat.
Męża poznałam można powiedzieć w pracy. Dziadek, którym się opiekowałam był jego wujkiem. Siłą rzeczy więc widywaliśmy się ze sobą i dużo rozmawialiśmy. Ani przez moment nie myślałam o związku z tym mężczyzną, ponieważ planowałam powrót do Polski. Uczucia jednak okazały się silniejsze i zostałam z nim we Włoszech.
Po roku znajomości byliśmy już małżeństwem, a po dwóch na świat przyszła nasza córka, Sasza. Małżeństwo z Włochem wcale mnie nie przerażało. W końcu wszyscy żyjemy w Zjednoczonej Europie i te różnice nie są aż tak znaczące. Bardziej obawiałabym się małżeństwa np. z Afrykańczykiem, niż z kimś z Europy. Wbrew pozorom różnice pomiędzy Polakami a Włochami nie są aż tak duże.
Wychowywanie dziecka we Włoszech również niczym nie różni się od Polskiego. Nie można mówić, że ktoś wychowuje swoje dziecko po Polsku, czy po Włosku. Każdy stara się to robić najlepiej jak potrafi bez względu na to w jakim kraju i w jakiej kulturze żyje. Moi rodzice mówią nawet, że nasza córka jest za bardzo rozpieszczona. Mimo, że Sasza urodziła się we Włoszech, staram się nauczyć ją języka polskiego. Obecnie w domu mówi tylko po włosku, chyba już z przyzwyczajenia. Z moim ojczystym językiem nie ma jednak większych problemów.
Obecnie moja córka jest uczennicą trzeciej klasy szkoły podstawowej i szczerze mówiąc wolałabym, aby uczyła się w Polskiej szkole. Nie mam tu na myśli poziomu nauczania czy materiału, bo porównując wiedzę Saszy i jej kuzyna, który uczy się w Polsce, są na podobnym poziomie.
Tam brakuje mi co roku odnowionych szkół, zajęć pozalekcyjnych, kółek zainteresowań. Szkoda, że we Włoskich szkołach coś takiego nie funkcjonuje, ponieważ sama dobrze wspominam te dodatkowe zajęcia ze swoich lat szkolnych…
Czas, który spędziłam na Sycylii sprawił, że wyspa stała się moim domem. Choć do Polski przyjeżdżam dość regularnie, powrotu na stałe nie planuję. Moje dziecko urodziło się we Włoszech, tam się uczy, tam pewnie założy rodzinę. Nie wyobrażam sobie dziś sytuacji, w której miałabym to wszystko zostawić, spakować walizki i wrócić do Polski – nawet jako emerytka.
Nauczyłam się tam żyć i tam jest mój dom. Nawet będąc w Polsce po jakimś czasie zaczynam tęsknić za „swoją” wyspą.
Mieszkając już dziesięć lat we Włoszech nie tylko poznałam ich kulturę i tradycję. Zdążyłam również dowiedzieć się, co Włosi sądzą o Polsce i Polakach. Mówią, że jesteśmy pracowici i niestety - pijacy. Na ulicy nie spotka się pijanego Włocha.
Polaka, owszem i to nawet często. Polska to też nie jest już dla nich komunistyczny zacofany kraj. Coraz więcej Włochów tam wyjeżdża i bardzo sobie cenią nasz kraj. Znam też bardzo wielu, którzy tak zakochali się w grodzie nad Wisłą, że postanowili w nim zamieszkać…
wysłuchał:
Marcin Osiak
m.osiak@familie.pl