Opublikowany przez: aguska798 2011-11-08 16:32:20
Wszystko było już ustalone, ślub kościelny był na koniec października, dokładnie 29 o godzinie 16:00. Wiele myśleliśmy nad tym, co zrobimy w tym czasie z dzieckiem, w kościele jest zimno, a na przyjęciu weselnym goście piją i palą. To nie jest zdecydowanie atmosfera dla dziecka. Córką zgodziła się zaopiekować sąsiadka.
Za nami był już ślub cywilny, chrzest dziecka, wiedzieliśmy mniej więcej, co nas czeka. Nie stresowaliśmy się uroczystością i byliśmy siebie pewni. Obrączki zostały ze ślubu cywilnego, garnitur męża i buty. Pozostało wypożyczyć suknię ślubną, zamówić wiązanki, fryzjer, organista, protokół u księdza.
Długo nie spaliśmy przed ślubem, było dobrze po 1:00 w nocy, kiedy nagle usłyszałam płacz i krzyk dziecka. Podniosłam córeczkę z łóżeczka, zaczęła wymiotować. Po chwili jeszcze ją przewinęłam, ale ona nadal krzyczała. Wzięłam ja z powrotem na ręce. Zaczęła się wiercić, wyrywać, krzyczała jak szalona! Położyłam jej pieluszkę na brzuszek i zaczęłam ogrzewać suszarką do włosów. Zawsze to ją uspokajało. Ale było coraz gorzej. Nagle z bólu i krzyku zaczęła tracić przytomność na moim ramieniu. Zaczęła się osuwać i zamykać oczka! Pamiętam tylko burzliwe poszukiwanie komórki i telefon na pogotowie. To były minuty, ja rozmawiałam z dyspozytorką pogotowia, a mąż starał się skupiać na sobie uwagę dziecka, aby nie odlatywała.
Za kilka minut przyjechała karetka pogotowia. Do mojego mieszkania weszło trzech potężnych panów z całym agregatem do ratowania życia niemowlęcia! Natalka usnęła, ale słyszałam jak oddycha. Pan doktor ją zbadał i pojechałam z córeczką do szpitala na obserwacje. Po drodze jeszcze zaczęła krzyczeć i się krztusić. Była 3 w nocy, a ja zastanawiałam się jak wszystko teraz odwołać, bo ja muszę zostać z maleństwem w szpitalu.
Noc minęła spokojnie, ale ja już nie mogłam usnąć. Pilnowałam każdy oddech mojego dziecka! Usnęłam dopiero nad ranem. Po obchodzie przyjechał mąż z teściową, zaczęliśmy myśleć, co teraz zrobić. Przekładać wszystko na styczeń? Bo to najbliższy termin. Jedzenie na przyjęcie weselne przygotowane, suknia wypożyczona, goście pozapraszani.
Lekarze podejrzewali zachłystowe zapalenie płuc, stwierdziłam, że najwyżej pojadę na godzinkę na ślub i wrócę. Pielęgniarki na oddziale stwierdziły, że kiedyś też była taka sytuacja i panna młoda poszukała niani dla dziecka. Bo Natalce już nic nie dolegało, tylko musiał ktoś przy niej być w szpitalnym pokoju.
Gdy mojej siostrze tylko udało się do nas dotrzeć, ja pojechałam do fryzjera, w prawdzie już 2 godziny spóźniona, ale szybko udało się coś na głowie wyczarować. W przelocie odebrałam wiązanki ślubne i pojechałam szybko do domu, wziąć prysznic, ubrać się, umalować- tego ostatniego nie zdążyłam. Dziewczyna z mojej wsi zgodziła się zaopiekować Natalką podczas mojej nieobecności. Zgodziła się bez wahania, wyjątkowa sytuacja.
O 16:00 odbył się nasz ślub. Było skromnie, pięknie, choć i tak wszyscy mówią, że smutne jakieś te nasze zdjęcia. Później odbyło się nasze przyjęcie weselne, było wesoło, pomimo, iż krążyłam pomiędzy przyjęciem, a szpitalem do córeczki.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, Natalka jest zdrowa, my jesteśmy po ślubie kościelnym i to wszystko jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
CyganskaPieknosc 2012.03.09 12:30
O tak podziwiam Cię :) Ja bym spanikowała
MNONKA 2011.11.13 23:55
Życzę zdrowia i powodzenia ;)
Dortris 2011.11.13 21:51
Tak dobrze ze wszysko skończyło się szczęsliwie:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.