Opublikowany przez: Aleksandra Wiktoria 2015-02-19 14:16:58
Jak się współpracuje z rodzicami?
To zależy od samych rodziców. Ja raczej mam dobry kontakt, chodź ostatnio zauważyłem, że się nie słuchają, bo ja mogę być kumplem, ale czasem trzeba umieć wyznaczyć tą granicę. Jeśli mówię, że jesteśmy na ćwiczeniach to ja jako fizjoterapeuta jestem guru, co nie znaczy, że zjadłem wszystkie rozumy i ja wiem lepiej, ale wiem lepiej – najczęściej (śmiech). Ale to oczywiście mówimy w miły, przyjemny sposób to nie jest tak, że krzyczymy, albo rozkazuje. Mówimy: „Słuchaj, to trzeba zrobić tak i tak bo będzie źle”, ale zazwyczaj są to kontakty koleżeńskie. Dogadujemy się z większością rodziców dobrze, co prawda na początku było gorzej, ale dopiero zaczynaliśmy i musieliśmy się dotrzeć. Musieliśmy nabrać doświadczenia, a tego nabiera się z czasem.
Jak radzą sobie sami rodzice?
Różnie. Są tacy, którzy na początku dużo płaczą, są przerażeni i ciężko się z nimi dogadać. I są tacy, którzy świetnie sobie radzą, zwłaszcza młodsze mamy. Zauważyłem, że gdy dziecko jest jedynakiem jest im o wiele ciężej bo to jest jedyne dziecko i wiadomo… Natomiast, gdy pacjent ma więcej rodzeństwa to całej rodzinie jest łatwiej. Jak w przypadku Filipa; przyjeżdżał, brat, siostra i ojciec. Oni byli tak niesamowicie zorganizowani, ja byłem w szoku! Ja przychodziłem do nich rano, a oni jedli śniadanie; wszystko było przygotowane, nie wiem czy oni spali czy nie. Wyglądali jak z amerykańskim serialu jedzą z rana śniadanie, mają czas by się spakować, porozmawiać i pójść do szkoły, a wszystko robią w pół godziny. Była także mama jednej z pacjentek, która była pielęgniarką więc ona tutaj też bez problemu sobie radziła. A są rodzice, których trzeba za rączkę prowadzić, ale to po prostu trzeba ich wdrążyć, nauczyć. Z czasem uczą się organizacji tutaj. A jak sobie radzą? Musiałabyś ich o to zapytać, z mojego punktu widzenia to większość robi dobrą minę do złej gry.
Czy dzień każdego z pacjentów wygląda inaczej?
Pacjenci mają zajęcia z różnymi osobami, to znaczy; jeżeli do mnie trafia pacjent i ja z nim kontynuuje terapię cały czas to te dni są dość monotonne. Na przykład jak było z Piotrkiem; 8.30 zajęcia na materacu, 10.30 było Galileo – był to stół z platformą wibracyjną, 13.00 ćwiczenia na materacu, 14.30 hydroterapia, później była jakaś dodatkowa pionizacja. I 17.00 prądy czy drobne zabiegi. Dodatkową są też inne terapie, ale to też zazwyczaj wszystko o tej samej godzinie więc te dni wyglądają dość monotonnie, ciągle to samo.
Czego Wam jako klinice potrzeba?
To wychodzi w praniu. Na przykład teraz, gdy ćwiczę z pacjentem i jesteśmy zajęci i brakuje nam czasem czyjejś pomocy na zajęciach. Brakuje nam często odpoczynku (śmiech), chodź teraz jest troszkę inaczej. Brakowało nam do niedawna trochę lepszego kontaktu z rodzicami, ale poradziliśmy sobie z tym. Takie rzeczy od czasu do czasu wychodzą, że czegoś nie ma lub tego brakuje.
Na początku artykułu zadałam Ci, czytelniku pytanie: „Jaka jest Twoja pierwsza myśl, gdy powiem Ci Klinika Budzik? Jestem pewna, że po przeczytaniu wywiadu zmieniłeś swoje zdanie. Ja również zderzyłam swoje spostrzeżenia z rzeczywistością, która zmieniła je całkowicie. Zwłaszcza, gdy żegnałam się z Panem Michałem i usłyszałam: „Odwiedź nas czasem!”. Taka właśnie jest Klinika Budzik, budzi nie tylko pacjentów do życia.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
aguska798 2015.02.24 23:49
Bardzo piękny artykuł ;)
ewewita1383 2015.02.21 08:36
Nie ma nic lepszego jak pomoc bliźniemu,wsparcie rodziny i dziecka . Klinika ,fachowa obsada to miejsce niejednego cudu "zbudzenia się na nowo" -poczucie wiosny w swoim sercu i sercach bliskich :)
Stokrotka 2015.02.20 10:17
Wielkie brawa dla pomysłodawców i założycieli takiej kliniki! Ogromna pomoc dla rodziców i dzieci! Artykuł super!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.