Opublikowany przez: Kawoszka 2013-10-15 15:17:14
OD URODZENIA CZY PO TRZECIM MIESIĄCU ŻYCIA?
„Jak nauczyć dziecko zasypiania?” – to jedno z pytań, które często zadają świeżo upieczeni rodzice. Jednak zanim wybierzemy odpowiednią technikę, warto zastanowić się także, kiedy właściwie należy ją wprowadzić. Czy już od momentu, w którym dziecko przyjdzie na świat? A może dopiero, gdy skończy się czas kolek?
Psychologowie dziecięcy od wielu lat podkreślają – im dziecko jest młodsze, tym łatwiej wprowadzić pewne nawyki. Oczywiście samodzielne zasypianie jest tutaj nieco utrudnione w początkowym okresie – maluch przecież najczęściej zasypia przy piersi mamy i po dwóch czy czterech miesiącach okazuje się, że choć już nie zasypia przy jedzeniu, to tylko przy mamie – nadal. Znaczące jest tutaj także występowanie kolek. Kiedy niemowlęciu jest bardzo źle, nikt (słusznie) nie myśli o nauce zasypiania, ale o tym, by jak najbardziej ulżyć dziecku – między innymi czułym kołysaniem w ramionach. Podsumowując – kiedy dziecko przestaje już zasypiać przy każdym posiłku (czyli około 3 m-ca życia) i kiedy tylko miną bolesne kolki – wprowadzamy do domu nowe zasady. Oto sposoby nauki samodzielnego zasypiania:
Żaden rodzic nie lubi, kiedy jego pociecha płacze – to oczywiste. Dlatego też uczenie smyka zasypiania w swoim łóżeczku jest dla większości z nas bardzo trudne - aż kusi, żeby zabrać dziecko na ręce i zwyczajnie „odpuścić”. Na szczęście, istnieje metoda, w której nie musimy bezradnie czekać, aż maluch przestanie krzyczeć wniebogłosy. Sposób ten polega na braniu dziecka na ręce za każdym razem, kiedy zaczyna ono płakać. Możemy je kołysać, przytulić, zrobić wszystko, by się uspokoiło – po czym znowu odkładamy do łóżeczka. Pierwszego wieczora robimy tak nawet kilkadziesiąt razy, dwa dni później – już tylko kilka.
Biorąc dziecko w ramiona i przytulając je, kiedy płacze, dajemy mu informację: „jestem przy tobie, kiedy jest ci źle.” Jednocześnie wysyłamy też drugi komunikat – skoro jest już wszystko w porządku, możesz pójść spać. Metoda ta, choć wymaga sprawnego kręgosłupa, nie zmusza rodzica do bezradnego słuchania, aż malec zacznie się krztusić z płaczu. Jednocześnie nie zagraża dziecięcemu poczuciu bezpieczeństwa.
Metoda, w skrócie nazywana: „3 – 5 – 7”, polega na stopniowym wydłużaniu czasu reakcji na płacz dziecka. Odłożone do łóżeczka, zaczyna rozpaczać – rodzic więc czeka 3 minuty, po czym wchodzi, uspokaja maluszka (bez zabierania go z łóżeczka), a następnie znowu wychodzi… i wraca po 5 minutach. Na kolejne powroty rodzica dziecko czeka już zawsze około 7 minut.
Sposób ten ma pokazać dziecku, że rodzic zawsze wraca, nie „zniknął” – ale nie jest na każde zawołanie. Z czasem (najczęściej po kilku dniach) maluszek przyzwyczaja się, że płacz nie przynosi natychmiastowego efektu oraz… że łóżeczko nie jest takie złe.
Metoda ta celowo zostaje omówiona jako ostatnia – nie jest bowiem rekomendowana przez specjalistów. Na czym dokładnie polega?
Maluch, który ma nauczyć się samodzielnego zasypiania, zostaje włożony do łóżeczka i zostaje w nim tak długo, aż zaśnie. Jak łatwo się domyślić, moment ten poprzedzony jest długotrwałym płaczem – jednak – co ważne - nie wolno na niego reagować. Najbardziej zatrważające „opcje” tej metody głoszą, że dziecka nie można wyjąć nawet, jeśli z powodu płaczu zwymiotuje – zmieniamy pościel, maluch pozostaje w łóżeczku.
Wszystko to w oczywisty sposób narusza poczucie bezpieczeństwa dziecka, nierzadko też metoda ta jest bardzo okrutna dla rodziców. Niektóre mamy, poprzez takie próby, zrażają się w ogóle do uczenia dziecka samodzielnego zasypiania – „Wolę już spać z nim do pięciu lat, niż widzieć go jeszcze raz tak zrozpaczonego.”. Dlatego też współcześnie psychologowie odradzają tę metodę.
JEDEN SPOSÓB, KILKA UROZMAICEŃ
Warto pamiętać, że każdą metodę, którą przyjmujemy, można dopasowywać do swoich potrzeb. Jeśli mama woli w ogóle nie zostawiać dziecka, może być przy nim – i np. czekać na krześle, aż pociecha zaśnie w swoim łóżeczku. Można też w ogóle nie wyjmować płaczącego dziecka, ale uspokajać go w inny sposób – np. przychodzić i głaskać je po głowie. Niezależnie od tego, który sposób wprowadzimy i jak go zmodyfikujemy, ważne jest, by maluch zasnął… z dala od naszych rąk.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.