Opublikowany przez: TanjaSz 2014-09-26 09:25:06
Jaki jest najprostszy sposób na zagraniczne wakacje? Taki, który nie wiąże się z dużym wydatkiem na bilet lotniczy, ale jednocześnie nie wymaga długiej podróży? To bardzo proste – zaglądamy do naszych najbliższych sąsiadów! Jeżeli mamy ochotę na skandynawską przygodę, najbliższym przystankiem jest Bornholm. Można uwierzyć na słowo wszystkim, którzy zasmakowali w przygodzie na tej duńskiej wyspie i utrzymują, że na Bornholm należy wybrać się wyłącznie na dłużej, i to najlepiej z rowerem. Bo ta mała z pozoru wyspa kryje w sobie naprawdę wiele możliwości na spędzenie aktywnego urlopu.
Zacznijmy od tego, że Bornholm to wymarzone miejsce dla wielbicieli rowerów. Doskonale utrzymane drogi rowerowe pokrywają całą wyspę, a ich sieć osiągnęła długość ok. 230 km (czyli prawie 100 km więcej, niż wynosi linia brzegowa Bornholmu). Co więcej, są na tej malowniczej wyspie miejsca, które można obejrzeć wyłącznie w charakterze pieszego wędrowca lub właśnie rowerzysty – samochodem do nich nie dojedziemy. Czy można sobie wymarzyć lepsze miejsce na aktywny wypoczynek? Zwłaszcza, że przejeżdżamy przez przepiękne tereny, pełne łąk i lasów.
Bornholm kojarzy się również z piękną pogodą. Mimo tego, że znajduje się bardziej na północ niż wyspa Uznam, panuje na nim zdecydowanie cieplejszy klimat niż w Polsce. Może to paradoksalne, ale odpowiedzialne za to są ciepłe prądy morskie oraz granitowe podłoże wyspy, które łatwo się nagrzewa i długo się studzi. Dlatego wrzesień na Bornholmie to najczęściej piękna końcówka lata. Jeżeli uważnie się rozejrzymy, w pasie nadmorskim bez trudu znajdziemy rosnące tu i ówdzie drzewka cytrynowe! A na Bornholmie można znaleźć nawet prawdziwe... figi! Kto by pomyślał, że takie niespodzianki czekają na nas na bałtyckiej wyspie, w skandynawskim kraju?
Do odwiedzin zielonej wyspy zachęca także tradycyjna duńska gościnność – mieszkańcy Bornholmu są naprawdę przyjaźni, a kradzieże w zasadzie się nie zdarzają. Dowód? Mieszkańcy Bornholmu słyną z tego, że sprzedają zebrane przez siebie grzyby i jagody. Wystawiają je po prostu w oknach swoich domów, czasami dokładając do nich swoje wypieki lub inne smakołyki. Nie ma kas, cen ani sprzedawców – po prostu każdy na wyspie uczciwie reguluje rachunek, zostawiając w koszyczku pieniądze. Czy to nie raj?
Tygodniowy pobyt na Bornholmie nie musi kosztować dużo. Wystarczy rower i plecak, a w nim śpiwór i karimata. Nocleg na Bornholmie jest większym wydatkiem, jednak można zaoszczędzić nocując na kempingu lub w jakiejkolwiek małej miejscowości – w agroturystyce lub prywatnym domu. Jeżeli jedziemy w większym gronie, można zabrać namiot i rozbijać go gdziekolwiek na trasie. Nie wszyscy jednak lubią spartańskie warunki – na szczęście naprzeciw oczekiwaniom turystów wychodzą biura podróży, oferując niedrogie pakiety typu prom plus hotel. Rower można najczęściej zabrać za darmo, tylko niektóre promy pobierają za niego symboliczną opłatę.
Drogie jest tylko jedzenie, dlatego na wycieczki rowerowe warto zabrać zapasy z domu. Jednakże pod żadnym pozorem nie można oszczędzać na dwóch przyjemnościach – rybnych przysmakach i duńskich lodach. Śledzie są na Bornholmie doskonałe, zwłaszcza te podawane w tradycyjnej duńskiej wędzarni w Hasle, w której ryby są wędzone za pomocą takich samych metod, jak przed wiekami. Jeżeli ktokolwiek pożałuje pieniędzy na szwedzki stół w Hasle, najprawdopodobniej będzie żałował do końca życia.
A lody? Na Bornholmie są one wyjątkowo pyszne – choć tłuste i kaloryczne (wyrabiane są głównie ze śmietanki), są naprawdę warte grzechu. Szczególnie dobrze smakują po zwiedzeniu ruin zamku w Hammershus, i dlatego tam właśnie kolejki do lodziarni bywają najdłuższe. A jeżeli komuś jeszcze będzie mało smakowych doznań, musi koniecznie pozwolić sobie na paczkę słonych lub anyżowych cukierków. Można je uwielbiać, można uznać za okropne, ale jedno jest pewne – nikt nie pozostanie na nie obojętny!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.