Opublikowany przez: Kasia P. 2015-04-27 09:49:38
Kupiłyśmy z moją córką kilka kolorowych doniczek. Zasiałyśmy w nich marchew, rzodkiewkę i poziomki, a także włożyłyśmy do ziemi pestkę, z której ma wyrosnąć drzewo owocowe. Podobno wszystko to kiepsko rośnie w doniczkach, jednak celem nie jest wyhodowanie ogrodu warzywnego, a sam proces siania i doświadczenie bycia twórcą. Moja córka bardzo chciałaby mieć własne roślinki, widzieć jak rosną i rozwijają się. Najpierw nasypała ziemię łyżką, włożyła do niej ziarenka i pestki, podlała, a następnie ustawiła na kuchennym parapecie. Następnie zajęła się swoimi sprawami. Wróciła po trzydziestu minutach – „Urosły już?”.
Jakie to urocze i typowe dla dzieci – brak cierpliwości połączony z radosną ekscytacją. Mnie to już nie dotyczy, jako dorosły przedstawiciel homo sapiens rozumiem, że cykl wzrostu marchewki wynosi ileś tam, jako mama daję przykład, że w życiu tylko codzienną, systematyczną pracą (podlewanie), najwyższą dbałością o jakość wykonania (odpowiednie ustawienie w nasłonecznionym miejscu) i niezmienną cierpliwością można osiągnąć sukces. Nawet ciężko czyta się to zdanie, co? A robimy to sobie na co dzień – zachowujemy się jak pracownik działu kontroli jakości, a nie przewodnik po fascynującym życiu.
Odrzucenie tej mamowej „gęby” i odnalezienie w sobie dziecka zajmuje mi tydzień. Po siedmiu dniach zakradam się wieczorem do kuchni. Poziomki, marchewki i rzodkiew zielenią się nad poziomem ziemi. Ale te owoce… nic nie wystaje… Czy te pestki w ogóle pękły? Nie ma rady – trzeba sprawdzić. Biorę do ręki łyżkę i delikatnie, jakby nieśmiało przekopuję ziemię w doniczce. Po chwili zanurzam palce, grzebię w ziemi i pozwalam sobie czuć jej wilgoć między palcami i pod opuszkami, wdychać jej lepkawy zapach. To zapach z dzieciństwa, tylko tam umiem go odnaleźć. Przypominam sobie siebie spacerującą po mokrej ziemi podczas deszczu. Słyszę niemal odgłosy lasu i dźwięk deszczu uderzającego o taflę jeziora. Pamiętam zapach gumy, z której zrobiony był mój żółty płaszcz przeciwdeszczowy i uczucie wilgoci, kiedy moje stopy pociły się w kaloszach w rozmiarze 29/30.
Wkładając ręce do doniczki, pokazując sobie, że nie chcę czekać, przyznając, że jestem ciekawa co dzieje się z pestką, ja sama pękłam i przeniosłam się na chwilę do czasów, kiedy jako dziecko byłam nieograniczona, niecierpliwa, ze zmysłami przepełnionymi wrażeniami. Ale czy teraz naprawdę jestem inna? Jak już przestaję udawać, że dorosłość to moja druga skóra i zaczynam śmiać się, dotykać, sprawdzać i smakować, odnajduję w sobie, to co najlepsze. A pestki? Leżą w ziemi nienaruszone. To bez znaczenia. Mnie już dały owoc :)
Autorka:
Dorota Lipińska - autorka książek dla dzieci, założycielka www.soojka.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.