Opublikowany przez: Maria Gdowska Wilińska 2009-01-15 16:53:28
Zamierzam tutaj poruszyć złożony i poważny problem prawa dziecka do ojca i odwrotnie - prawa ojca do dziecka w rozpadającej się rodzinie. Na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji (przez wiele lat pracowałam w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno - Konsultacyjnym, reprezentując przed sądem interes dziecka) chciałabym przedstawić, jak ów problem wygląda w toku spraw rozwodowych. Otóż muszę stwierdzić, że właśnie płeć wydaje się determinować rozstrzygnięcia sądu dotyczące miejsca pobytu dziecka u jednej ze stron. Z reguły bowiem zostaje ono przy matce, a zaledwie - jak mi wiadomo - w paru procentach rodzin przy ojcu. Ten fakt jest wielce niepokojący. Trudno bowiem przypuszczać, iż rzeczywiście aż tak wiele matek jest silniej związanych uczuciowo z dzieckiem i ma większe predyspozycje do wychowywania go niż ojciec. Przyjęcie matczynej opcji w konsekwencji prowadzi do tego, iż kobiety stały się faktycznymi dysponentkami kontaktów ojca z dzieckiem. Stąd też wielu ojców jest ich całkowicie lub prawie całkowicie pozbawionych z wielką i nie odwracalną szkodą dla syna czy córki. Dziecko i tak poszkodowane z powodu rozstania rodziców, traci połowę szans na miłość, normalny rozwój (moralny, emocjonalny, społeczny, zainteresowań itd.) i pomoc, której ma prawo oczekiwać od obojga. Ten tragiczny proces dzieje się na oczach sędziów, kuratorów i biegłych z rodzinnych ośrodków, którzy są powołani do ochrony dobra dziecka i rodziny, a problemu - jak dotychczas - nie sposób rozwiązać.
Moje doświadczenia i obserwacje dotyczą, spraw szczególnie trudnych, a czasem drastycznych, ponieważ na badanie do ośrodków kierowane są często rodziny, w których i matka i ojciec zabiegają o dziecko oraz w których ojciec o kontakt z nim bezskutecznie walczy (te ostatnie sprawy są najtrudniejsze i na ogół beznadziejne). Sądzę, że spraw takich w Polsce jest rocznie parę tysięcy. Ich skutki społeczne zaś są wyjątkowo groźne. I to jest wystarczający powód, żeby im się przyjrzeć i przeanalizować. Otóż panuje u nas przekonanie, że jedynie matka jest w stanie dać dziecku właściwą opiekę. Pogląd ten trudno uznać za słuszny, gdyż przeczą mu liczne zmiany sytuacji rodzin, obyczajów, pojmowaniu ról społecznych kobiety i mężczyzny, w podziałach obowiązków itd. Do przeszłości należą czasy, kiedy to nie pracująca zawodowo kobieta mogła poświęcić dziecku spokój, uwagę, uśmiech i czas. Coraz mniej także jest mężczyzn, którzy nie umieją zrobić zakupów czy uprać pieluch. Tymczasem tradycyjne stereotypy funkcjonują dając liczne i fatalne skutki.
AMBICJE I EMOCJE
Matki prezentują często postawę, którą określiłabym jako "dzierżawczą", a która przejawia się czasem w następującym sformułowaniu: "URODZIŁAM DZIECKO TO PORADZĘ SOBIE SAMA I JE WYCHOWAM". Sądzę, że w wielu wypadkach nie uświadamiają on sobie, jak ważne jest dla dziecka posiadanie ojca. Oczywiście są matki, które nie mogą w niczym liczyć na ojca dziecka i dlatego muszą, często z największym trudem same borykać się z losem. Są jednak i takie, które mogłyby, gdyby chciały i umiały wykorzystać uczestnictwo ojca w opiece i wychowaniu potomstwa z korzyścią dla wszystkich członków rozbitej rodziny, a zwłaszcza dla dzieci. I o te matki właśnie mi chodzi. O matki, które zrażone do swoich mężów, opuszczone przez nich, chcą się na nich "odegrać" w sposób bardziej lub mniej uświadomiony, uważając, że skoro zostały w swoim poczuciu skrzywdzone przez męża, to i dziecko będzie krzywdzone przez ojca. O matki, które są na tyle znerwicowane, że nie mogą znieść żadnego kontaktu z byłym mężem oraz mają interes w odsunięciu dziecka od ojca. O matki, które poczuwają się do nieustannego osądzania każdego zachowania ojca wobec dziecka i które doszukują się we wszystkim jego błędów, zaniedbań i złej woli. Wreszcie o matki wypytujące dziecko o każde słowo i zachowanie ojca, czasem śledzące ich spotkania, wkraczające we wszelkie ich wspólne przeżycia, interpretujące stronniczo i błędnie, na niekorzyść ojca, uzyskane informacje itd. Wiele z tych kobiet wymagałoby psychoterapii, niestety, nie jest to w Polsce łatwo dostępna forma oddziaływania. Ponadto często nie odczuwają one takiej potrzeby widząc winę tylko po stronie ojców, swoje postępowanie zaś uważają za naturalne, prawidłowe i uzasadnione. Można by przypuszczać, że czas jest tu sprzymierzeńcem ojców i dzieci. Niestety, bardzo rzadko się zdarza, aby w tych skomplikowanych i konfliktowych sprawach "o kontakty" ustąpiły negatywne emocje czyniąc możliwą ugodę. Raczej wprost przeciwnie, nieporozumienia się piętrzą, wydarzenia mają często drastyczny przebieg, dziecko coraz bardziej oddala się od ojca.
Wyodrębnić można niektóre charakterystyczne, najczęściej występujące patologiczne typy układów w rozbitych rodzinach. Bardzo niepokojąca jest często występująca sytuacja, w której niedojrzałe matki oczekują pomocy raczej od swoich rodziców niż od ojców swoich dzieci i dlatego są bardziej dzieckiem swoich rodziców niż matką. Opiekunami dziecka stają się wtedy faktycznie dziadkowie, którzy wraz z matką stwarzają silną grupę izolującą wszelkimi sposobami dziecko od ojca. Rolę wiodącą gra najczęściej babcia. Czasem aktywizuje się dalsza rodzina zwłaszcza jej żeńska część. W rezultacie dziecko żyje jak w obozie obleganym przez ojca. Rośnie rozpuszczone, straszone "ćwiczone" trochę na pokaz, utwierdzając się w przekonaniu o swojej ważności, ale i w poczuciu, że jest dzieckiem złego i zagrażającego mu ojca.
Odrębny typ stanowią matki osamotnione, często mające trudności w kontaktach społecznych, a nawet izolujące się. Są wśród nich osoby, które znalazły się po zawarciu małżeństwa w obcym sobie kulturowo środowisku, a po rozpadnięciu się związku nie szukały kontaktów społecznych. Całą siłą oparły się na swoim związku z dzieckiem, skierowały na nie wszelkie uczucia i oczekiwania, zorganizowały wokół niego swój świat. Ojca odbierają jako zagrożenie dla swojego silnego, zaborczego związku emocjonalnego z dzieckiem. Kontakty dziecka z ojcem odbierają w kategoriach zdrady, boleśnie nad nimi cierpią i wykorzystując miłość dziecka do siebie i jego poczucie winy, odsuwają je od ojca. Często są to związki emocjonalne matek z synami. które w środowisku koleżeńskim są ośmieszani ze względu na swoje neurotyczne postawy, fizyczną niezgrabność, niesamodzielność itd. Poza trudnościami w rozwoju psychicznym układ ten w sposób zasadniczy zaburza proces socjalizacji dziecka.
W inne sytuacji są dzieci, których uczuciami w stosunku do ojca matki manipulują bardziej lub mniej świadomie z chęci dokuczenia byłemu mężowi lub dla prowadzenia pochłaniającej je gry, stanowiącej czasem treść ich życia, albo wiedzione interesem.
Uzasadnioną i wielką rolę przypisuje się w rozwoju człowieka związkom uczuciowym z rodzicami. Budzi jednak moje wątpliwości przyjmowanie siły tych związków z którymś z rodziców jako podstawowego kryterium przy orzekaniu o losach dziecka po rozwodzie. Dziecko powinno być związane z obojgiem rodziców. Odrzucanie jednego z nich jest przejawem głębokiej patologii układu rodzinnego, a nie wartością, która miałaby świadczyć, np. za oddaniem dziecka rodzicowi, do którego jest ono bardziej przywiązane. Byłam wielokrotnie świadkiem jak jedno z rodziców (przeważnie matka) poprzez długo lub krótkotrwałe oddziaływanie wpływało na negatywną zmianę uczuć dziecka do drugiego z rodziców. W tym celu podejmowali wielorakie działania zależnie od ich stopnia inteligencji, sprytu i braku skrupułów moralnych. Przekupywali, kłamali, odgrywali sceny itp., ażeby przekonać dziecko, że po ich stronie jest miłość, bezpieczeństwo i różne atrakcje, a po przeciwnej - zagrożenie, "twarda szkoła", brak miłości. W czasie kiedy rozstrzygają się losy dziecka, zdarza się, że jest ono negatywnie nastawiane do osoby uczciwszej, zdolnej do wyższych poczuć moralnych i o wyższej uczuciowości, mającej na względzie przede wszystkim jego dobro i starającej się nie ranić go. Dziecko pozostając z rodzicem o cechach psychopatycznych, samo nabiera podobnych i manipuluje rodzicami, traktuje instrumentalnie innych ludzi, staje się nieufne.
SFRUSTROWANI OJCOWIE
Jak zachowują się ojcowie odsunięci od dziecka lub drastycznie ograniczeni w kontaktach z nim? Niektórzy po nieudanych próbach zmiany tego stanu rzeczy przyjmują bierną postawę. Inni podejmują walkę o dziecko, którą na ogół przegrywają. Początkowo starają się działać poprzez instytucje mające stać na straży porządku prawnego oraz dobra dziecka i rodziny. Wydaje im się, że skoro, np. sąd orzekł kontakty z dzieckiem, to powinny one być do wyegzekwowania. Zresztą czasem wspierają ich w tym względzie sądy rodzinne poprzez swój aparat pomocniczy. Przeważnie bezskutecznie. Potem ojcowie kierują cały swój czas i energię na samodzielne zabieganie o dzieci lub o kontakt z nimi.
Znam wiele przypadków, w których ojcowie podupadają na zdrowiu po przeżyciach wiążących się z walką o dzieci. Wielu z nich popełnia czyny gwałtowne, nieracjonalne, ośmieszające ich w oczach dzieci i dające matkom argumenty wykorzystywane przez nie przed sądem jako świadczące o ich nie zrównoważeniu psychicznym lub agresji. Uwikłani dodatkowo w sprawy majątkowe, czasem karne i inne przestają wierzyć w możliwość legalnego dochodzenia swoich praw do dziecko i w ogóle równych praw.
Parę lat temu powstało Stowarzyszenie Obrony Praw Ojców, które wspomaga ich w walce o możliwość wpływania na losy własnych dzieci i podtrzymywania związku z nimi. Zbierając doświadczenia, popularyzują je. Starają się też wpływać na rozwiązania legislacyjne, które miałyby przeciwdziałać rozluźnieniu więzi dziecka z ojcem w rozbitej rodzinie. Jest to działalność korzystna z punktu widzenia interesu dziecka. Ma ona pozytywne znaczenie także dla samopoczucia ojców, ponieważ stowarzyszenie organizuje spotkania z nimi mające charakter doradczy i socjoterapeutyczny. Występowanie w roli obserwatorów w poszczególnych sprawach zmniejsza poczucie osamotnienia i bezradności ojców starających się uparcie walczyć o dziecko.
ROLA ADWOKATÓW
Ważnymi uczestnikami procesów przed sądem rodzinnym są adwokaci. Uczestnicząc w wielu sprawach spostrzegłam, iż sposób prowadzenia obrony jednej ze stron przez niektórych spośród nich godzi w dobro dziecka. Pouczenia udzielane nieraz rodzicom, a czasem i dzieciom dotyczące postępowania w toku badań diagnostycznych i podczas procesu zmierzają do zafałszowania obrazu rodziny i faktów jej dotyczących. Zdarza się też, że doradzają metodę faktów, dokonanych ("kto ma dziecko, ten ma rację"). Kiedyś toczyła się dyskusja na temat roli adwokata stojącego przed sądem dla nieletnich. Czy nie powinna być podjęta na nowo o tych, którzy stają przed sądem rodzinnym, skoro ich postępowanie ma tak doniosłe skutki społeczne dla kształtowania losu dzieci?
Zdaję sobie sprawę, że moje uwagi są dyskusyjne, bo adwokaci muszą bronić przede wszystkim interesów swojego klienta. Problem jednak w tym, że dziecko przed sądem w toczącym się procesie rozwodowym czy po rozwodowym, będąc stroną szczególnie zainteresowaną podejmowanymi decyzjami, nie ma obrońcy.
RODZICE PRZED SĄDEM
Sądy orzekając rozwód w większości spraw określają miejsce pobytu dziecka przy matce i nie wypowiadają się co do częstotliwości czy miejsca jego spotkań z ojcem. W ten sposób pozostawiają obojgu pełną władzę rodzicielską i pełną swobodę w ustalaniu po rozwodzie sposobu pełnienia funkcji rodzicielskich. W sprawach, w których uważają, że któreś z rodziców przejawia cechy patologiczne zagrażające dziecku lub oceniają sytuację jako patologiczną, kierują rodzinę na badania do ośrodków resortu sprawiedliwości zatrudniających psychologów, pedagogów i lekarzy. Sądy zwracając się do ośrodków pytają głównie o związki uczuciowe dziecko z rodzicami oraz o predyspozycje opiekuńcze i wychowawcze każdego z nich. Są to więc przesłanki, które - w tych najbardziej konfliktowych sprawach - brane są pod uwagę przy określaniu miejsca pobytu dziecka. W wypadku nasilonych emocji negatywnych między małżonkami pytają, czy z punktu widzenia dobra dziecka korzystne byłyby kontakty ze stroną pozostającą poza rodziną, przeważnie z ojcem. Dotyczy to również spraw, gdy dziecko wychowuje się w rodzinie rekonstruowanej. Ośrodki przedstawiają wyniki badań oraz wypływające z nich wnioski nie sugerując rozstrzygnięć sądowych, ponieważ nie są do tego powołane. We wnioskach tych jednak są sugestie dotyczące losów dziecka i postępowania z nim uwarunkowane określonym, ewentualnym rozwiązaniem przez sąd sytuacji badanej rodziny. Bywa, że proponuje się oddanie dziecka rodzicowi, z którym jest ono silniej związane emocjonalnie, podczas gdy drugie z rodziców jest wyraźne bardziej predysponowane do jego wychowania. Konkluzja taka wydaje mi się dyskusyjna, jeżeli oboje z rodziców kochają dziecko.
Jakakolwiek jednak decyzja byłaby podjęta, uczestnictwo strony, której nie powierzono dziecka, jest bezwzględnie potrzebne w jego życiu. Kontakty powinny być - moim zdaniem - egzekwowane, choć nieraz słyszałam opinię, że "miłości nie można nauczyć na siłę". Jednocześnie tylko w czasie bezpośrednich kontaktów może dojść do zbliżenia z drugim rodzicem, pożądanego dla prawidłowego rozwoju dziecka, dla całego jego życia. Dlatego biegli ani sąd nie powinni przyjmować znanej mi postawy, że lepiej ustąpić przed matką uparcie nie dopuszczającą do kontaktów dziecka z ojcem pozostającym poza rodziną, bo wtedy oszczędzi się dziecku ciągle odnawianych niepokojów (taką decyzję podejmuje czasem ubiegający się o kontakty z dzieckiem rodzic z miłości i troski o niej). Spotkałam się też i z takim rozumowaniem; rzeczywiście kobieta nastawia dziecko przeciw ojcu, ale po prostu dlatego, że ono się go boi. Nie można bezradnie akceptować takiego stanu rzeczy, aczkolwiek są przypadki, kiedy kontakty dziecka z ojcem są niewskazane, a czasem nawet groźne. Wówczas jednak znowu potrzebna jest aktywna postawa instytucji sądownictwa rodzinnego i innych, osłaniających matkę i dziecko.
Czasami ośrodki sugerują pozostawienie dziecka pod bezpośrednią opieką ojca. I wówczas - poza zrozumiałymi wątpliwościami dotyczącymi umiejętności opiekuńczych ojca oraz jego większego niż matki zaabsorbowania pracą zawodową - wysuwa się także następujący argument: "co takiego zrobiła matka, żeby jej odbierać dziecko?" Nigdy jednak nie słyszałam takiego pytania pod adresem ojca. Przekonujące do wyznaczenia miejsca pobytu dziecka u ojca są dopiero takie zarzuty przeciw matce, które wskazują na potrzebę rozważenia, czy nie pozbawić jej władzy rodzicielskiej. Chociaż znam sprawy, w których powierzono dziecko matce głęboko nieuczciwej lub cierpiącej na poważne zaburzenia psychiczne.
Opisane tutaj sytuacje rodzin i postępowanie z nimi są na tyle powszechne, że istnieje pilna potrzeba postawienia właściwej diagnozy oraz podjęcia działań zmierzających do możliwie najlepszego rozwiązania trudnego i delikatnego problemu.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
79.184.*.* 2017.12.09 21:55
Jakże obiektywny artykuł, brawo! mimo że sprzed tylu lat a nadal aktualny. Dawno nie czytałam tylu okoliczności, argumentów, jakże istotnych - w pigułce :)
78.88.*.* 2017.07.08 10:53
jestem ojcem , któremu sąd odebrał prawo rodzicielskie do dziecka na które nigdy nawet nie musiałem podnieść głosu pod pretekstem znęcania. Przeciwko mnie zeznawał policjant i kochanek żony, który na dodatek okazał sie biologicznym ojcem dziecka. Syn wielokrotnie uciekał do mnie no to mi nałożono obrączkę elektroniczną, żebym nie mógł do niego chodzic. Ostatnio matka dziecka zgodziła się, żebym mógł widywać się z córkami dwie godziny... miesięcznie (!) ale z synem nie bo mam się kategorycznie od niego odczepić. dziekuje pani za artykuł. grzegorz elbląg
Nowak 2009.01.16 14:20
ciekawy artykuł. ostatnio mój kolega rozwodzil sie, dziecko oczywiscie przyznano matce. to jest dopiero dyskryminacja!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.