Opublikowany przez: Wxxx 2011-11-28 17:32:14
Miałam dziś naprawdę ciężki dzień w pracy. Po lekcjach musiałam zająć się jeszcze przygotowaniami dzieci do konkursu i w rezultacie do domu dotarłam po 10 godzinach nieobecności. Marzyłam tylko o tym, by się położyć. Głowa mi pękała. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi wejściowe wiedziałam już, że o spokoju nie może być mowy..
- Mamo, zabierz ją ode mnie, bo dłużej z nią nie wytrzymam! - krzyczała Zuzia- już kila razy prosiłam ją by sprzątnęła swoje rzeczy, ale ona tylko sobie siedzi przed telewizorem i nic nie robi!Denerwuje mnie tylko!
Spojrzałam na Julkę, ale ona wcale nie reagowała na słowa siostry, siedziała i coś tam oglądała. Spytałam ją dlaczego nie posprzątała po sobie. Mała tylko wzruszyła ramionami co spowodowała tylko kolejną lawinę pretensji z ust Zuzy.
- No tak, przecież ona nic nie musi robić, bo i po co. Jej to zawsze wszystko uchodzi płazem. I to dlaczego? Tylko dlatego, że jest młodsza?!
Czuję, że niedługo moja głowa eksploduje! Zresztą nie tylko moja głowa, jeszcze chwilę i wybuchnę. Wiem, że to nie jest wskazane w takiej sytuacji, krzyk i złość nie jest dobrym doradcą. Biorę więc głęboki oddech, wyprowadzam Zuzę z pokoju i biorę się za rozmowę z Julką. Słyszę, że ona nie lubi jak Zuza jej rozkazuje i dlatego nie ma zamiaru jej słuchać! Niby z jakiej racji ma robić to co jej każe?! To, że jest starsza, niczego nie tłumaczy! Tłumaczę Młodej, że ma iść i pochować swoje rzeczy. To nie jest żaden rozkaz ani wymysł Zuzy, ale tego wymaga dobre wychowanie. Potem idę do Zuzy i próbuję jej wytłumaczyć, że nie może tak krzyczeć na młodszą siostrę. Ale czy to coś zmieni? Nie wiem.
Kiedy dziewczyny były młodsze kłótnie między nimi nie zdarzały się zbyt często. Czasem któraś zabrała drugiej zabawkę, co prowadziło do nieporozumień. Jednak były to sporadyczne sytuacje. Jednak kiedy moje córki zaczęły dorastać, kłótnie są na poziomie dziennym. Obie są ,,charakterne'', żadna nie ma zamiaru odpuścić, co powoduje, że krzyki i wrzaski są u nas dość częste.
Gdy widzę, że sytuacja się zaostrza, a kłótnia wisi w powietrzu, staram się odwrócić uwagę dzieci od tematu sporu. Próbuję zająć je czym innym. Czasem się udaje, a czasem nie. Nigdy nie stosuję zasady, że jesteś starszy, więc ustąp młodszemu. Wiem, że nie powinno się za wszystko obarczać winą tego starszego, jak tego, który powinien być mądrzejszy. Próbuję zachować spokój, bo wiem, że kiedy jeszcze i ja zacznę krzyczeć, może być nieciekawie. Staram się namówić dziewczyny, by znalazły jakiś kompromis, ale z tym jest trudno. Obie są uparte i żadna nie chce ustąpić!
Często zdarza się tak, że nie wkraczam i nie interweniuje od razu kiedy dziewczyny się kłócą. Czekam, bo mam nadzieję, że same znajdą wyjście z sytuacji, że nauczą się rozwiązywać własne problemy. Daję im się wykrzyczeć. Jednak gdy sytuacja się zaognia, wkraczam do akcji.
Dużo rozmawiam z moimi dziewczynami. Tłumaczę, że krzyk i pretensje nie prowadzą do rozwiązania problemu, a emocje nie są dobrym doradcą. Próbuję zwrócić ich uwagę na fakt, że najważniejsza jest spokojna i rzeczowa rozmowa, omówienie problemu.
Niestety nastolatkom trudno jest okiełznać swoje emocje, więc pewnie jeszcze długo będzie słychać krzyk w moim domu....
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.