Opublikowany przez: ULA 2013-11-08 13:00:35
Dzieci, zwłaszcza w wieku nastoletnim coraz silniej i częściej chcą przekraczać różne granice, jak najszybciej poczuć się dorosłymi. Pani od początku dawała im dużo wolności i samodzielności. Na czym to polegało?
Moje dzieci dostawały zawsze tyle wolności, żeby móc uczyć się na własnych błędach. Nie starałam się na przykład uchronić ich przed zdartym kolanem, czy bójką na podwórku. Podejmują jakieś decyzję i ponoszą ich konsekwencję – sami. Oczywiście nigdy nie dopuściłam do tego, żeby było zagrożone ich zdrowie. Ale starałam się pokazać im, że funkcjonują w świecie samodzielnie, że muszą pamiętać o konsekwencjach. Bo w dorosłym życiu sami będą myśleli i podejmowali decyzję i sami będą ponosili ich konsekwencje. Dzięki temu moich chłopcy są samodzielni i jestem z tego dumna.
Jest Pani nietypową mamą, bo dzieci mieszkają z tatą. Jak często Pani się z nimi widuje, jak wyglądają wasze kontakty? Zostały ustalone między Panią a mężem, przez sąd, czy po prostu jest Pani z dziećmi zawsze wtedy, gdy one tego potrzebują?
Jeden z psychologów, który wiele mnie nauczył na temat wychowywania dzieci, powiedział mi kiedyś, że coraz bardziej typowym modelem wychowania jest coś co on nazywa „hodowlą dzieci”. Czyli dbamy o to, żeby nie były głodne, miały czyste ubrania i tyle. W tym kontekście jestem nietypową matką. Bo poza tym, że praktycznie codziennie widuję się z moimi synami – chyba że nie pozwala mi na to praca poza Warszawą – gotuję im, dbam o garderobę i lekcję, to do tego jeszcze dużo z nimi rozmawiam. Pokazuję im nowe miejsca. Bawimy się razem, ale także zajmujemy sprawami bardzo poważnymi dotyczącymi ich życia w szkole, na podwórku. Zgodnie z prawem, jestem pełnoprawnym rodzicem i korzystam z tego prawa w pełni. Sąd usankcjonował jedynie warunek postawiony przez mojego męża w czasie orzekania rozwodu, iż stałe miejsce pobytu dzieci jest przy ojcu. Zawsze też odpowiadam na potrzeby dzieci i zawsze kiedy tego potrzebują jestem z nimi.
Kiedy Pani starszy syn miał 8 lat, Pani już zaznaczała swoją przestrzeń, próbując uczyć go tego, że mama nie jest na każde zawołanie. Jak to wyglądało?
Bez pokazania dziecku, że jest się odrębną jednostką, nigdy nie nauczymy go, że on też jest odrębną samo stanowiącą jednostką. Tak jak dziecko ma prawo do zabawy i popełniania błędów, tak rodzic ma prawo do czasu dla siebie. Myślę że dla nas – matek – to bardzo trudne. Dzieci są przecież fizycznie częścią nas samych i my matki czujemy to całym ciałem i duszą. Ale trzeba się nauczyć i pogodzić z tym że dziecko nie jest „przedłużeniem” nas samych. Jest odrębną jednostką. Jest – powiedziałabym – przyszłością i z tego punktu widzenia my zawsze będziemy przeszłością. Musimy „wypuścić” nasze dziecko. Metaforycznie powiedziałabym, że musimy pozwolić dziecku ruszyć w jego własną podróż. Bardzo niebezpieczną, ale niezbędną żeby dziecko mogło zdobyć to co nazywamy dojrzałością.
Kiedy dzieci zaczęły wyjeżdżać na wakacje, zielone szkoły, obozy i nie nocować z rodzicami?
Pierwsze samodzielne wyjazdy były dużym przeżyciem. Zaczęły się wraz z pójściem do szkoły. Myślę, że to także bardzo ważny etap w życiu dziecka, bo uczy je, że świat to nie tylko „spódnica matki”. to taki pierwszy krok w samodzielność.
A brała Pani malutkie dzieci do łóżka i spała z nimi?
Oczywiście. Ale starałam się robić to w przypadkach szczególnych – w czasie choroby, czy wyjątkowych przeżyć. Samodzielne spanie jest moim zdaniem równie ważne dla budowania samodzielności, co pozwolenie na zdobywanie własnych doświadczeń.
Pierwsze dziecko trudniej wychowywać niż drugie? Czy wynika to z niedoświadczenia młodej mamy?
Każde dziecko jest inne. Oczywiście, kiedy ma się dzieci jedno po drugim, to wiele spraw przychodzi łatwiej przy drugim dziecku. Więcej wiemy, jest w nas mniej niepewności. Ale każde dziecko wymaga uwagi w takim samym stopniu.
Maciek w dzieciństwie bał się ciemności - jakie miała Pani metody na to, by go z tego lęku wyleczyć i jak się to udało?
Wyleczyłam go zwykłą lampką nocną. Z tego, co rozmawiałam z innymi rodzicami, wiem, że dość dużo dzieci nie przepada za ciemnością. Uznałam że nie ma sensu walczyć z tym na siłę. Okazało się że nocna lampka daje poczucie bezpieczeństwa i z czasem sam z niej zrezygnował, kiedy poczuł się pewniej.
Jakie trudności Iwona Felicjańska napotkała w wychowaniu młodszego syna? CZYTAJ DALEJ
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.