Opublikowany przez: Wxxx 2011-10-31 22:12:42
Godz 6.30 dzwoni mój budzik...Podrywam się z łóżka...i zaraz na nie opadam, jeszcze 5 min. i wstanę. Co minuta zerkam na zegarek, by znowu nie zasnąć, zanim mija te 5 min. jestem już całkiem rozbudzona. Wstaję, szybka toaleta i bieg po bułeczki. Na szczęście sklep jest niedaleko, widać go z okien naszej sypialni. O 7 śniadanie stoi już na stole i wówczas budzę dziewczyny. Wojtek jeszcze śpi ale kiedy tylko usłyszy leki harmider ( a nie sposób go uniknąć jak dziewczyny wstają) mały otwiera oczy i mnie woła. Idę do niego do łóżka przytulam go i leżę z nim przez momencik nim on nie wciągnie pępuszka. Później ubieram go szybciutko i znoszę na dół, do Babci. Po drodze Synuś przytula się do mnie mocno i mówi: Mama, ty nie do placy. Obiecuję mu, że wrócę szybko. Wojtek jednak ochoczo idzie w ramiona Babci, a ja i dziewczyny wychodzimy z domu.
Jest 7.30. O 8.00 zaczynają się zajęcia. Lekcje mijają jedna po drugiej, nawet nie wiem kiedy jest już 13.30. W sumie mogłabym już wracać do domu, ale muszę jeszcze przeprowadzić próbę. Niedługo Dzień Niepodległości. Z tej okazji wystawiamy z uczniami z kl. VI montaż słowno-muzyczny. Dzieciaki znają już swoje teksty na pamięć, ale nie potrafią jeszcze uchwycić powagi tej uroczystości. Wiem jednak, że w chwili występów nastąpi pełna mobilizacja i dzieciaki nieźle wypadną. O 14.30 kończymy a ja zbieram się do domu. Po drodze zatrzymuję się w mieście. Trzeba zrobić zakupy. Wczoraj nie zrobiłam obiadu, więc teraz muszę wymyślić coś ekstra szybkiego. Ale co?! Już wiem! Zrobię spaghetti. Nim ugotuje się makaron, ja wykonam sos.
Kiedy przekraczam próg mego mieszkania Wojtuś podbiega i wyciąga rączki wołając: Mamo, hopa chcem! Biorę Małego na ręce, przytulam i uruchamiam mu DVD, włączę mu Franklina a sama w tym czasie zrobię obiad. Kiedy odcedzam makaron do domu wbiegają dziewczyny. Już od drzwi Zuza krzyczy: Mama, jest coś do jedzenia? Wkładam im spaghetti na talerz i witam Męża, który właśnie wrócił z pracy. Po chwili wszyscy siedzimy przy stole. No i wtedy się zaczyna... Każde z dzieci ma wówczas coś do powiedzenia...Co chwila słyszę: Mamo, powiedz coś, niech ona przymknie buźę, bo teraz ja mówię! Wojtek, cicho, chcę coś powiedzieć mamie!
Po kilku minutach czuję, że zaczyna mnie boleć głowa. Za dużo tego hałasu: do południa w pracy a teraz ciąg dalszy w domu...Jednak dzieciaki już zjadły i maszerują do swego pokoju. Uf, nareszcie spokój. Szybko zmywam naczynia. Po chwili słyszę głos najstarszej córki: Mama, idę do Juli, jak coś to dzwoń. I już jej nie ma. Tomek bierze Wojtka na dwór, a ja w tym czasie zaglądam na moje kochane Familie. To nic, że przydałoby się odkurzyć i zetrzeć kurze. Zrobię to potem! Na Familie czas płynie szybko. Po jakimś czasie słyszę, że chłopaki już wrócili,a Julka woła: Mamo, chodź tu na chwilę, bo nie wiem jak zrobić to zadanie z matmy! Idę, razem zastanawiamy się nad rozwiązaniem. Po chwili matma odrobiona. Pozostałe lekcje Julka robi sama. Potem tylko sprawdzę czy nie zrobiła błędów. Z Zuzą już tak łatwo nie idzie. Wróciła już co prawda od Julii, ale siedzi przed laptopem. Na moje pytanie czy odrobiła lekcje, odpowiada: Zaraz, mam czas, a w zasadzie to ja mam mało dziś zadane, zdążę to zrobić potem, wieczorem. Wychodzę, bo nie chcę się denerwować, ale i tak wiem co będzie wieczorem. Idę do Małego. Czytam mu książeczkę, bawimy się kolejką. Potem, kiedy Mały coś ogląda, siedzę z Mężem i omawiamy dzisiejszy dzień :-).
Następnie mycie, kolacja i Wojtek idzie spać. Po jakimś czasie śpi też Julka. Mąż siada przed telewizorem, a ja rozkładam sprawdziany. VI klasa pisała dziś sprawdzian o czasowniku, wiem, że byliby rozczarowani, gdybym im go jutro nie oddała. Nagle słyszę: Mamo, chodź tu, musisz mi pomóc z tą notatką o Kochanowskim, przecież ty to masz w małym paluszku, a ja musiałabym szukać w encyklopedii! No tak, wiedziałam, że wieczorem okaże się, iż Zuza ma więcej lekcji do odrobienia niż te ''mało'', o którym mówiła popołudniu. Idę do niej, opowiadam jej o moim ulubionym poecie, resztę każę jej doczytać w encyklopedii i wracam do moich sprawdzianów.
Zanim kończę, Mąż już leży w łóżeczku. Biorę szybki prysznic, wskakuję do niego, przytulam się i momentalnie zasypiam, ostatkiem świadomości myślę o tym, że jutro na obiad będzie rosół...
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.