Opublikowany przez: Marcin1984 2011-04-11 15:52:07
Z Dorotą i Jackiem spotykam się w wynajmowanym przez nich mieszkaniu na osiedlu Jaroty w Olsztynie. Mieszkają w skromnym, niemal nie umeblowanym, dwupokojowym mieszkaniu. W domu biegają uśmiechnięte dzieci, córki Wioleta (trzy latka) i Weronika (dwa latka). W łóżeczku stoi roczny Wiktor. Pod maską szczęśliwej uśmiechniętej rodziny skrywa się jednak dramat…
- Razem jesteśmy już dziewięć lat – rozpoczyna historię Jacek. - Choć początkowo do znajomości z Dorotą podchodziłem z dystansem, to z czasem nasza miłość się rozwinęła. Jestem rozwodnikiem, dlatego bałem się kolejnego trwałego związku. Pierwsze małżeństwo się nie ułożyło, dlatego rozstaliśmy się z żoną. Po części była to moja wina, ponieważ byłem lekkoduchem, który chciał żyć tu i teraz. Potrafiłem wziąć szybką pożyczkę i balować za to przez całą noc, nie myśląc wcale, że kiedyś będzie trzeba to spłacić…
Dorota wiedziała, jakim człowiekiem jest Jacek, ale zakochała się. Zwyczajnie, po ludzku zakochała się w tym mężczyźnie i nie przeszkadzało jej to, że jest „lekkoduchem”. Wierzyła, że się zmieni.
- Gdy zaczęliśmy się spotykać, Jacek ustatkował się. Mam wrażenie, że przy mnie dojrzał. Kochałam go i chciałam być z nim na dobre i na złe – mówi Dorota.
Cztery lata temu Dorota zaszła w ciążę. Dla Jacka to był szok. Miał dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa i bał się dodatkowej odpowiedzialności. Kolejne dziecko nie wpisywało się w jego styl życia, dlatego na trzy miesiące przed planowanym terminem porodu zostawił Dorotę samą…
- Wioleta przyszła na świat 20 marca 2008 roku. Coś mnie podkusiło i przyszedłem ją poznać. Gdy zobaczyłem swoją córkę, od razu się w niej zakochałem i nie widziałem możliwości, żeby nie miała pełnej rodziny. Już dużo krzywdy w życiu zrobiłem, nie mogłem sobie pozwolić na kolejne cierpienia moich najbliższych – mówi Jacek. - Wróciłem do Doroty i zamieszkaliśmy razem.
Pół roku później byli już małżeństwem. Ślub odbył się 6 września 2008 roku, a dziewięć miesięcy później na świat przyszła druga córka Doroty i Jacka - Weronika, która urodziła się 28 maja 2009.
Jacek stał się odpowiedzialnym człowiekiem, skończyły się jego młodzieńcze wybryki. Miał stałą pracę, a Dorota na urlopie macierzyńskim zajmowała się dziećmi. Należności powoli spłacali i żyli - skromnie, ale szczęśliwi.
Dorota i Jacek mieli już dwie córki, ale bardzo chcieli mieć syna. Po kilku miesiącach starań udało się. Znów była ciąża, a 7 maja 2010, czyli prawie rok, po narodzinach Weroniki na świat przyszedł Wiktor, ich trzecie dziecko.
- Dopiero wtedy poczuliśmy się do końca spełnioną rodziną – mówią zgodnie.
Kłopoty Doroty i Jacka tak naprawdę zaczęły się dopiero w momencie, gdy po urlopie macierzyńskim Dorota chciała wrócić do pracy. Poszła do firmy, w której była zatrudniona przed narodzinami Wiolety, ale szef przy pierwszej możliwej okazji wręczył jej wypowiedzenie.
- Została więc praca Jacka, zasiłek i nasze oszczędności. Te ostatnie szybko się stopiły, więc musieliśmy zacząć jeszcze bardziej oszczędzać. Zamieniliśmy stancję na tańszą, ograniczaliśmy wydatki do minimum i żyliśmy dalej – wymienia Dorota.
W grudniu skończył się zasiłek dla bezrobotnych. Od stycznia więc cała pięcioosobowa rodzina musi żyć za 1400zł - tyle zarabia Jacek. Jak wylicza: 1200zł idzie na opłacenie stancji, 100zł na opłaty i około 100zł zostaje na życie. Poza tym MOPS daje im 300zł na żywność raz na trzy miesiące.
- A płacić trzeba: prąd, kredyty, jeść też coś musimy, a nie ma za co – szlocha Jacek.
Dorota regularnie odwiedza Urząd Pracy w Olsztynie, ale jak sama przyznaje, urzędnicy mówią jej, że póki najmłodsze z dzieci nie jest w wieku przedszkolnym, nic nie mogą jej zaproponować, bo kto się dzieckiem zajmie. A Wiktor ma dopiero niecały rok…
Rodzina nie pomaga. Siostrzenica Jacka choruje na raka i najważniejsza dla niej jest walka z chorobą. Rodzeństwo Doroty również żyje skromnie i dla nich priorytetem jest utrzymanie własnych rodzin.
- Rodzice są schorowani, dlatego nie mam serca prosić ich o jakąkolwiek pomoc. Opiekuje się nimi mój najstarszy brat – mówi Dorota.
Jacka ojciec z kolei nic nie wie o dramacie, z jakim zmaga się jego syn.
- Ma słabe serce, dlatego nie mówimy mu nic, żeby jego stan się nie pogorszył… - Jacek już nie potrafi powstrzymać łez… Po chwili dodaje – Próbowaliśmy sami sobie poradzić z naszą sytuacją, ale nie dajemy rady. Idą święta, a ja nie wiem, czy będziemy mieli prąd w domu, bo nasza zaległość urosła już do ponad dziewięciuset złotych. Liczyłem, że opłacimy ją ze zwrotu podatku, ale i to komornik nam zabrał w całości…
- Ja nie chcę, aby ludzie dali mi coś za darmo – mówi przez łzy Jacek. - Chętnie dorobię, byle tylko mieć za co utrzymać rodzinę. Teraz pracuję na zmiany, dlatego dostosować się do drugiej pracy nie jest łatwo. Są dni, że jestem dyspozycyjny nawet kilkanaście godzin w ciągu doby, a są też takie, w których rano bądź popołudniu jestem zajęty. I głównie przez to nikt nie chce dać mi szansy, a ja bardzo chcę znaleźć drugie zajęcie, żeby tylko wyjść na prostą.
Dla rodziny Doroty i Jacka najważniejsza teraz jest spłata zaległości wobec zakładu energetycznego. Perspektywa spędzenia świąt bez prądu spędza im sen z powiek.
- Chcielibyśmy też wyprawić choć skromne święta dla naszych dzieci. One są małe i nie rozumieją tej sytuacji, dlatego dla nich chcemy zbudować choć namiastkę normalności – kończy Dorota.
Jeśli chcesz i możesz pomóc rodzinie Doroty i Jacka, napisz do mnie na adres m.osiak@familie.pl lub zadzwoń: 89 539 74 29 Dla nich ważna jest każda złotówka. Pamiętaj - razem możemy więcej!
Marcin Osiak
* Nazwisko rodziny Doroty i Jacka do wiadomości redakcji
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
46.186.*.* 2011.07.06 19:58
DlaJacka był to szok, a co ja ją zapyliłem dziki żółw, takie pieprzenie w bambus balował żył na luzie a teraz co trzeba normalnie trudne życie niestety b. dużo ludzi normalnych tak żyje muszą.
doti2102 2011.04.23 12:03
Radosnych i pogodnych Świąt Wielkanocnych,obfitości łask Bożych oraz mokrego dyngusa.
81.190.*.* 2011.04.22 23:10
Jak tak źle masz, bo przebalowałeś szmal- to sprzedaj dzieci...i tak sobie zrobisz nowe. Na mnie nie licz- złotówki ci nie dam.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.