IwonaSza
2013.06.04 15:43
Nastroje po porodzie są różne, ale ważne, aby mieć kogoś obok z kim można porozmawiać, do kogo można się przytulić i podzielić troskami. Samemu jest zdecydowanie trudniej.
madzior88
2010.03.14 09:18
Ja po porodzie byłam bardzo płaczliwa,reagowałam placzem na wszystko,zaczelo sie w szpitalu,gdy nie potrafil ssac piersi.gdy maly płakał ja z Nim,gdy ja płakalam on ze mną,gdy mąż wolał siedziec przed komputerem zamist odrobinę mnie wyreczyc,reagowałam placzem,denerwowali mnei wszyscy domownicy,nawet to ,że babcia ucałowała wnuczka albo powiedziała do niego synuś,że w dzien jest kochanym wnuczkiem a jak w nocy placze to nikogo nie ma,wymyślałam (teraz tak na to patrzę) mnóstwo powodów aby być zdenerwowaną na wszystkich i wszystko.wiadomo,ze po porodzie kobieta staje sie "inna",podobno dopoki karmi piersia jest agresywna i "wredna" :D to chyba prawda,bo od kiedy nie karmię wszystko to minelo...moj maz uparcie uwazal ze mam depresje,ale nie uwazam aby to bylo to,moze po prostu "zagrały" hormony.
alanml
2010.03.14 08:49
Ja miałam cięzkie momenty gdy po powrocie ze szpitala nie mogłam odrau wyjsc na dwór, troche to przytłaczało. Po kilku dniach jak sie poczułam na siłach wyszłam sama do sklepu, strasznie mi się w glowie kręciło. To mnie wtedy najbardziej irytowało. I dzień zlewał się z noca. To wszystko bardzo szybko mija, stabilizuje sie ale ważne w tym okresie jest wsparcie i towrzystwo innych. DZIECKO TO: czarodziej, zamieniający parę w rodzinę
Debris
2010.03.13 22:19
jeśli kobieta ma wsparcie ze strony partnera to nawet zmęczenie nie jest takie straszne gorzej jak zostaje z noworodiem całkiem sama i nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji!
mnie wogole coś takiego jak chandra czy tym bardziej depresja nie dotknęły może dla tego że byłam nastawiona na ciężkie chwile nieprzespane noce i kolki a nic takiego się u nas nie pojawiło! oczywiści nie powiem że zmęczona nie byłam (nadal jestem :) ) ale nie starałam się być matką i zoną idealną odpoczywałam jak mały spał chodziłam na długie spacery i czytałam książki w parku potrafiłam się zrelaksować :) do fryzjera polaciałam jak juz mogłam dłużej na obu póldupkach posiedzieć i z przyjemnością kupiłam soie noew ciuchy jak już tylko do normalnych rozmiarów wróciłam :)
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia....
camea
2010.03.13 19:10
monaaa71 napisał 2010-03-13 18:49:50bo przecież taka sytucja jest nowa nie tylko dla dzieciątka,ale i dla mamy!trzeba pamiętać:)No właśnie. A pamięta się tylko o mamie. Ostatnio przynajmniej. Spokojnie, jeszcze parę lat i będzie "noworodkowa depresja poporodowa" i będą na nią cierpieć wszystkie dzieci bez wyjątku.a wiosna tuż pod śniegiem
Isabelle
2010.03.13 18:54
Aja miałam chandrę poporodową a moze nawet i depresję...i myślę, że należy o tym mówić i jest to zjawisko powszechne...tyle, że wiele z nas ma ook siebie mądrych partnerów którzy skutki takiej chandry łagodzą. I należy o tym mówić!Słońce wstało zwariowało...
alanml
2010.03.13 18:52
Ale chodzi o to aby najnormalniej w swiecie dac sobie czas na przystosowanie do nowej roli bez stresu. Pojawienie sie dziecka, pierwsze dni w domu po porodzie bywaja trudne. I wcale nie chodzi o to aby zamknąc się na wszystko z powodu depresji tylko dac sobie pomóc w tych trudnych chwilach gdy poprostu źle się czuje.
Masz rację Camea - na lewo i prawo rzuca się hasło o depresji poporodowej ale to wcale moze nie być to tylko zwyczajne zmeczenie.
DZIECKO TO: czarodziej, zamieniający parę w rodzinę
monaaa71
2010.03.13 18:49
bo przecież taka sytucja jest nowa nie tylko dla dzieciątka,ale i dla mamy!trzeba pamiętać:)zagłosujcie :) http://okuchnia.paclan.pl/galeria/66
camea
2010.03.13 18:34
Najgorsze jest to, że teraz w modzie jest depresja poporodowa (która nią NIE JEST w znakomitej większości przypadków!), a słynne - MAM PRAWO: mieć zły humor, krzyczeć, wyżywać się na najbliższych, nic nie robić, zapadać się w koszmarze i wciągać w niego wszystkich, którzy są wokół, jest świetnym wytłumaczeniem na to, że przecież jestem TYLKO człowiekiem i MAM PRAWO być potworem, bo jestem po porodzie. Na depresję poporodową w rzeczywistym jej wydaniu cierpi zaledwie kilka procent kobiet. Jeszcze mniej wykrywa u siebie (lub przy pomocy rodziny) stan ostry, wymagający leczenia psychologicznego, lub częściej - psychiatrycznego. Dużo częściej zdarza się kobietom z ciąż zagrożonych, gdy donoszenie ciąży wiązało się z przyjmowaniem dużej ilości leków hormonalnych i podtrzymujących. Wahnięcie hormonalne związane z porodem, powiązane z dosłownym "zalaniem" prolaktyną jest tak duże, że odbija się na niełatwym z definicji (bo przecież wszystko się zmieniło), życiu domowym. Na szczęście nie wszystkie młode mamy dają się wcisnąć sobie, że muszą mieć depresję poporodową, chandrę młodej mamy itp. Muszą, bo przecież, jak twierdzą sondaże, cierpi na nią 80 do 90% (!!!) kobiet po porodzie. Przegięcie podobne do tego, jak gdy "wykryto" dysleksję i dysgrafię i wówczas masowo zaczęli cierpieć na te zaburzenia dzieciaki w szkole, najlepiej przed egzaminami. Dawniej była moda na "matkę doskonałą", która tydzień po porodzie zaczyna uprawiać jogging, już z talią osy, nienaganna w wyglądzie i obejściu. Teraz mamy modę na "matki z depresją".Nie twierdzę, że to zaburzenie nie istnieje, absolutnie nie! Tylko wyolbrzymione zostało do absurdalnych granic i dziś mało która dwudziestoparoletnia mama umie powiedzieć: kiepsko się dziś czuję, lepiej mieć "depresję"... a wiosna tuż pod śniegiem