Kochani,
Abyście nie czuli się rozczarowani chcę zaznaczyć, że to nie ja wymyśliłem że się z Wami rozstaję jako ekspert
Jak najbardziej będę tu zaglądał, choć z góry proszę o wybaczenie jeśli moja praca dla nowej firmy inwestycyjnej mnie ograniczy
A1410 zadaje bardzo mądre pytania. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Po pierwsze bardzo trudno pokonać indeks WIG i jeśli ktoś go pokona o 2% to już jest sukces. Pokonywanie dwukrotne zdarza się tylko w bajkach opowiadanych przez pseudofachowców. Zaznaczam tu że mówię o długim terminie, bo nie liczy się to co się osiągnie w danym roku, ale to co się osiąga stale przez wiele lat - tylko to się liczy. W perspektywie jednego roku to i mnie zdarzyło się pokonać WIG i to nie tylko dwukrotnie ale i wielokrotnie.
Po drugie, pytanie o wyniki i ich stosunek do WIG nie może abstrahować od założeń dotyczących ryzyka i innych (np. segmentu rynku). Nie wiemy czy Krzysztof inwestował 100% aktywów ryzykownie, czy może nie poświęcił części wyniku w dywersyfikacji, wtedy słabszy od WIG wynik wiąże się z mniejszym ryzykiem, a tego w prostych porównaniach nie widać.
Mając to na uwadze, popieram A1410 w jego ogólnym podejściu. Jeśli chodzi o inwestycje, pierwszym pytaniem które każdy powinien sobie zadać to na jakiej podstawie zakładamy że doradca zainwestuje lepiej niż my sami. Zdziwilibyście się jak często takich podstaw nie ma. Problem polega na tym że rynek trwa w ciągłym konflikcie interesów - doradca nie musi się znać na inwestowaniu, musi się znać na robieniu dobrego wrażenia.
Co do "domu w budowie" również podzielam sceptycyzm A1410, choć nie wiemy jakie parametry ma inwestycja Krzysztofa. Dla mnie największym kosztem przy budowie domu jest koszt własnego zaangażowania. Nie wiem czy i na ile Krzysztof wycenił czas swojej pracy przy budowie. Często inwestorzy indywidualni tego nie wliczają a to duży błąd. Nieruchomości wydają mi się nadal przewartościowane.