80% infekcji to choroby wirusowe - na nie antybiotyki nie działają, Dunia. A wręcz pogarszają sprawę, bo wyjaławiają układ pokarmowy, który jest pierwszą barierą odpornościową organizmu.
Tylko choroba przechorowana bez antybiotyku wzmacnia odporność. Antybiotyk tak pustoszy organizm, że można mówić chyba tylko o osłabieniu. Flora bakteryjna jelit, nasza pierwsza osłona odpornościowa, po zastosowaniu antybiotyku regeneruje się przez 6-8 miesięcy. I to pod warunkiem, że zażywa się probiotyki.
Ludziom brakuje świadomości, jakby sobie człowiek wyobraził, że stosując antybiotyk niszczy swoją odporność na minimum 6-8 miesięcy, to by się 3 razy zastanowił przed zastosowaniem. I wcale nie dziwił dziecku, że zaraz choruje znowu.
Ale to jest popularna scenka. Dziecko łapie chorobę wirusową, np. katar. Rodzic zamiast ten katar wyleczyć w ciągu 3 dni, ograniczając się do przezroczystej, mało szkodliwej wydzielinki, mówi że katar to nie choroba i posyła dziecko do przedszkola. Podrażniona zakażeniem wirusowym błona śluzowa nie jest odporna na zakażenie bakteryjne. Pojawia się żółta, ropna, bakteryjna wydzielina w nosku, która zalewa gardło, zajmuje krtań - i dawaj antybiotyk. A było ten głupi katar wyleczyć.
Pomijając już fakt uodparniania bakterii na antybiotyki. Są dziś bakterie, na które nie działa już nic.
Antybiotyk tylko w ostateczności, i obyśmy takich "ostateczności" nie miały :)