Czytam wasze historię i łzy napływają do oczu.
Wczoraj tzn 1.02.2019,minęło 5 lat gdy urodził się i zmarł mój synek Adaś. Ciaza nie była planowana a mój były partner ewidentnie nie był zadowolony ze będziemy mieli dziecko. Miałam 21 lat. Zostawił mnie w 5 miesiącu ciąży. Zdana na siebie i pomoc mamy oraz brata, uniosła głowę dk góry i stwierdziłam że bez niego też dam sobie świetnie radę i wychowqm swoje dziecko jak najlepiej potrafię. Skupilam się na ciąży i dziecku. Już przygotowałam pokój, kupiłam nowe łóżeczko, ciuszki i inne potrzebne rzeczy. Byłam szczęśliwa że zostanę mamą
Niestety Bóg miał inne plany...
01.02.2014 wcześnie rano obudził mnie skurcz brzucha, pomyślałam że zaraz urodze w domu. Zadzwoniłam do szpitala 0olozniczego i usłyszałam vy polezec w wannie napelnionej woda. Dopiero jak skurcze się nasila przyjechać. Był to 34 tydzień ciąży.
Zawolalam młodszego brata który pojechał że mną do szpitala. Przerażony cała sytuacja,ze to juz tak szybko się zaczęło.
W drodze do szpitala zwijalam się z bólu. Ale nie odczuwalam nic nadzwyczajnego.
Dotarliśmy do szpitala coś przed 8 rano. Pani pielęgniarka zabrała nas do małego pokoju i przygotowywała do usg. Skurcze nadal się nasilaly.
Mój brat zawstydzony, trochę w szoku i niedowiezaniu, ciągle się uśmiechał. Chciał zostać wujkiem.