Konia, dyliżans, działkę, luksusowe auto a nawet wakacje w ciepłych krajach - to ludzie zastawiają w lombardach w dużych miastach - informuje "Echo Dnia". W Radomiu najczęściej oddajemy sprzęt elektroniczny, AGD, pamiątki rodzinne i złoto. Wyjątkiem był mężczyzna, który chciał zastawić żonę. Twierdził, że jego ślubna marudzi, ale dobrze gotuje.
-
Lombard mnie uratował w wielu sytuacjach - opowiada starsza kobieta. Raz zaniosłam radio, raz pierścionek zaręczynowy. Jak tłumaczy,
pieniądze były jej po prostu niezbędne.
Właściciel jednego z radomskich lombardów twierdzi, że po pożyczkę pod
zastaw przychodzi coraz więcej ludzi. Podejrzewa, że przyczynił się do tego kryzys.
REKLAMA
Czytaj dalej
if(typeof isSrd05==''undefined''){NPB("005");}
if (NJB(''srodtekst'') && typeof isSrd05==''undefined''){document.getElementById(''rekSrd05'').style.display=''block'';var isSrd05=true;}- Nigdy nie pytam ludzi o to, na co potrzebują kasy. Jeszcze rok temu, przed kryzysem, około 60 procent ludzi wracało po zastawiony towar. Teraz proporcje się odwróciły – ocenia właściciel lombardu w centrum miasta.
- Czasem zdarzają się zabawne historie. Raz przyszedł do mnie pewien "nawiany” gość. Chciał dać w zastaw żonę. Twierdził, że dobrze gotuje – śmieje się lombardziarz.
wp