Ubiegłe wakacje... Nasza pierworodna nie miała jeszcze roczku. Postanowiliśmy pojechać na tydzień nad morze (polskie morze - dokładniej Gdańsk - Brzeźno). Morze - rewelacja. Czysto, piasek piękny itp. Grafik zwiedzania dość napięty więc głównie biegaliśmy... ZOO, aquapark w Sopocie, Klif, Oceanarium itp. JA byłąm w 32 tc a że to druga ciąża pod rząd, więc i brzuch dość okazały... Dziecko nasze uparcie uczyło się chodzić używając do tego celu najczęściej moich paluszków. Poza tym mieszkaliśmy na 2 piętrze w akademiku bez windy. Mąż wnosił wózek, ja ważącą wtedy ok 12 kg Madzię.
Gdy już wymiękłam przez upały i w ogóle i powiedziałam, że zwiedzać więcej nic a nic nie będę - zostało nam delektowanie się słońcem na plaży... Tylko w nocy był mały sztorm i cały piękny piasek pokrył się warstwą muszelek, które uparcie pochłaniała Magdalenka :D Jeśli nie była zajęta jedzeniem muszelek, to wiedzieliśmy, że musimy jej szukać raczkującej w kierunku morza... lub przy kocykach, ręcznikach lub innych przedmiotach ludzi wypoczywających nieopodal. Madzia zwędziła nawet jakiejś kobiecie kanapkę a innej but :D Teraz wydaje mi się to śmieszne, jednak wtedy było horrorem :)
Prawdziwym koszmarem okazał się jednak upragniony powrót do domu... Z samego rana okazało się, że w aucie wysiadła nam w sposób nagły klimatyzacja (dodam, że już rano było ok 30 st C w cieniu)... a do tego coś się oderwało pod autem i uderzał nas metaliczny dźwięk przy każdej małej dziurce :) GPS się rozładował a gniazdo zapalniczki przestało działać. Jakieś większe zwarcie (które naprawiło się samo, a metal pod autem okazał się drobnostką - tylko klimy nikt do dziś nie umie nam naprawić). Małe dziecko w rozgrzanym aucie, bagaże zawalające pół samochodu (w bagażniku mieścił się tylko wózek) i ja z wielkim brzuchem. Całą drogę wachlowałam nasze purpurowe dziecko a przed samym Olsztynem zaczęłam mieć skurcze... Oczywiście do końca ciąży nie ruszyłam się z domu i systematycznie łykałam tabletki na podtrzymanie :)
To był wielki skrót :) W tym roku też mieliśmy rezerwację w akademiku nad morzem... Odwołaliśmy ją w zeszłym tygodniu. Postanowiliśmy przez najbliższe 2 lata korzystać z uroków wypoczynku na Warmii. Lasy, jeziora, babcie i dziadkowie :D