Szwedzki portal Familjeliv (pozdrawiamy!) przeprowadził wśród 9 tysięcy kobiet badania, z których wynika, ze 70% pań chciałby być "paniami domu". Szczególnie dużo takich kobiet jest wśród matek w wieku 20-30 lat. Raport Familjeliv wywołał burzę w szwedzkich mediach. Godzi on w nietykalny ideał równouprawnienia. Pojęcia "gospodyni domowa" nacechowane jest w Szwecji niemal negatywnie, jako relikt przeszłości, z której Skandynawowie wyzwolili się przeszło 40 lat temu.
Część rodziców nie zgadza się z wynikami badań podkreślajac wagę, jaką dla dziecka ma socjalizacja w przedszkolu. "Moje dzieci spotykają się z innymi nie chodząc do przedszkola" - podkreśla Cecilia Stegeby, która 3 lata temu zrezygnowała z kariery zawodowej na rzecz prowadzenia domu.
Cecilia podkreśla, że w Szwecji rodzice mają coraz mniejszy kontakt z dziećmi - istnieją nawet nocne żłobki.
W wywiadzie dla Rzeczpospolitej, Malin Parada mówi:
"Dla wielu określenie „pani domu” nosi w sobie duży emocjonalny ładunek i może wydawać się wręcz prowokujące – mówi Malin. Dla innych to anachronizm. Ludzie sądzą, że człowiek pławi się w luksusie, jeżeli tylko mąż pracuje. A przecież ona i mąż wyrzekli się materialnych rzeczy, by zapewnić opiekę dzieciom w domu. – Nie wstydzę się, mam poczucie dumy, że zajmuję się dziećmi. Równouprawnienie jest oczywiście ważne. Pensja powinna być jednakowa dla obu płci – ocenia. – We współczesnym społeczeństwie oczekuje się jednak, że wszyscy muszą być jednakowi. A każdy przecież jest inny. Kobiety i mężczyźni różnią się od siebie. Jeżeli społeczeństwo decyduje, że mama i tata muszą podzielić urlop rodzicielski po równo, to nie ma mowy już o wolności wyboru. My w Szwecji wydajemy się reprezentować wyuczone myślenie. Kiedy się idzie do przychodni z dzieckiem, pielęgniarka zawsze się zapyta, czy ustawiłam już dziecko w kolejce do przedszkola. Nie omieszka poinformować, jak należy to zrobić – opowiada."
Zdaniem, które pokazuje obecną sytuację w Szwecji, przynajmniej w tzw. mainstreamie, jest to:
"O wciąż obecnym w Szwecji ideale pani domu wyraziła się z przerażeniem Nalin Pekgul, liderka organizacji kobiet socjaldemokratek: „Istnieją nadal siły, które gloryfikują czasy, gdy dzieci wracały do domu, gdzie mama stała w kuchni i piekła bułeczki – stwierdziła. – Ludzie mają wolność wyboru, jak żyć, ale idealizować te czasy to prowokacja."
Socjalistyczny "kolos" zaczyna pękać?