aluna napisał 2010-09-27 21:18:47dziecinka napisał 2010-09-27 12:00:39aluna napisał 2010-09-27 10:24:19Wiecie - a ja nadal mam mieszane uczucia co do tej sprawy.
w mojej dawnej szkole uczyła kiedyś katechezy kobieta. Została zwolniona z pracy bo rozwiodła się.
Niby wszystko ok, tyle że...rozwiodła się bo mąż znęcał się fizycznie i psychicznie nad nią i dziećmi.
miała do wyboru - pozwolić zatłuc siebie i dzieci lub rozwieśc się. Zrobiła to drugie. Wiem że dostała nawet rozwód kościelny.
A pomimo wszystko została zwolniona z pracy.
Czy słusznie? Wątpię.
Każdy kij ma dwa końce i nie można wrzucać wszystkich do jednego worka.
Ludzie popełniają błędy, często za te błędy placa wlasnym zyciem , a dla mnie kościół ( jaki by nie był) jest po to aby wspomagać duchowo ludzi, a nie dodatkowo karać.
Kościół to nie urząd. Powinien być z ludźmi i dla ludzi, a nie ponad nimi....
Ta kobieta nie musiała się rozwodzić. Mogła złożyć wniosek o separację.
Przykład, który podałaś, to trudny temat.
W przypadku tego całego posta mieliśmy prosty przykład. Wręcz liniowy.
jasne - seperacja uchroniłaby ją od męża-sadysty...
dziecinko nie wiesz chyba co piszesz....
I nie wiesz czy przykład jest liniowy - nie masz wszystkich danych , zresztą jak nikt z nas.
Ja nie osądzam. Ja uważam że trzeba być najpierw czlowiekiem, a dopiero potem katolikiem, prawoslawnym, księdzem , nauczycielem czy kimkolwiek chcemy
Przykład tej kobiety zupełnie odstaje od wcześniejszych- w tamtych zgadzam się z utratą pracy- świadomie łamali postanowienia, do których się zobowiązali, kobieta zaś nie była winna tego, że trafiła na takiego mężczyznę. Dostała rozwód cywilny i unieważnienie małżeństwa kościelnego (nie ma czegoś takiego, jak rozwód kościelny), powinna więc zachować pracę- jej bym broniła, gdybym wpływ na to miała jakikolwiek.
aluna napisał 2010-09-27 10:24:19Każdy kij ma dwa końce i nie można wrzucać wszystkich do jednego worka.
Ludzie popełniają błędy, często za te błędy placa wlasnym zyciem , a dla mnie kościół ( jaki by nie był) jest po to aby wspomagać duchowo ludzi, a nie dodatkowo karać.
To prawda, każdy przypadek trzeba rozpatrywać oddzielnie, możemy sobie tutaj gdybać, ale przecież w zasadzie nie znamy do końca szczegółów każdej sprawy, nie mamy pojęcia, co zaszło między stronami, w jaki sposób- wpływu większego również na to nie mamy, nawet, gdy to się dzieje obok nas...
Mogę wyrazić swoje zdanie, ktoś inny może wyrazić swoje- nie muszą być jednakowe, nie musimy się nawet przekonywać, każdy ma prawo do własnego zdania, pod warunkiem, że te nasze zdanie i jego wyrażanie nie godzi w czyjąś godność. Porozmawiać zawsze możemy.