Wiemy ,ze każde wybory ,to zbieranie podpisów,opowiadanie się za kandydatem ,uszlachetnianie go w mowie itp.
Dziś przymusowo musiałampojechać do miasta ,a tam przed sklepami "zbieracze" Pana B. Komorowskiego,i zaczepiaja prosimy o podpis na kandydata na Prezydenta -wyjaśniam krótko,że nie podpisze ,bo jescze nie mam swojego kandydata i narazie nikogo nie popieram nawet swoim podpisem.Pan mówi ,że to nieważne ,ze jeszce nie mam kndydata ,tylko chcą podpis-mówię ,że NIE -oburmuszone towarzystwo ,fochem mnie potraktowało ,ale co tam -czy tak trudno zrozumieć ,to ,że jescze nie czuję się gotowa na podpis . A ludzie każdemu podpisują i przyzwalają na kandydowanie .
Jak Wy podchodzicie do takiej sytuacji ,zbieractwa podpisów?
Rozdajecie na lewo i prawo Wasz podpis?
Czy z rezerwą podchodzicie do wyborów i opowiadania się za kandydatem?