Czytam, czytam, więc się też wypowiem.
Mam pełną świadomość tego, że bez kredytu nie tylko nie postawię domu, ale nawet nie kupię mieszkania, tyle tylko, że żeby go dostać muszę też mieć zdolność kredytową, a jak czasy takie a nie inne i umowy "śmieciowe" to i o to ciężko.
Dopóki mieszkaliśmy z Kubą z moimi rodzicami byłam w stanie odłożyć, nawet całkiem sporo, ale wtedy to Oni właściwie nas utrzymywali,opłacali rachunki, a ja kupowałam najpotrzebniejsze rzeczy dla synka, zbierałam pół roku po to, żeby wyprowadzić się z domu. Udało się, od sierpnia nie mieszkam z rodzicami, ale też nie jestem już w stanie prawie nic odłożyć.
Od pół roku mieszkam z M, pracujemy obydwoje, wynajmujemy mieszkanie, radzimy sobie, ale szaleństwa nie ma, tyle,że janie wyobrażam sobie całe życie mieszkać na stancji, bo za te same pieniądze spłacała bym własne mieszkanie.