Zainspirował mnie artykuł o tym, jak w ciągu kilku dni straż miejska w Ustce musiała ratować kota, który zawisł dwa razy na tej samej bramie
http://www.gp24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20091122/USTKA/1624421
Zaczęłam więc z ciekawości szukać po Necie innych pechowych kotów i różnych, nie zawsze zabawnych sytuacji spowodowanych przez kota lub z udziałem kota.
Oto niektóre:
-uwięziony kot pod maską samochodu przez dwa dni
http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090813/REG00/857016871
-niedawny pożar w Reszlu wywołany przez kota
http://reszel.wm.pl/Zapalil-sie-kot--a-od-kota-jacht,85667
-zderzenie trzech aut przez idącego jezdnią kota
http://www.mmbielskpodlaski.pl/artykul/kot-przyczyna-wypadku-54002.html
-kocia historia o tym, jak ktoś ratował swojego kota z opresji (tekst bardzo niecenzuralny, ale zakończenie bardzo zabawne :-)
http://www.wykop.pl/ramka/264897/kocia-historia
-trzy filmiki o pechowych kotach
http://lepsze.net/4392
http://www.funweb.pl/movie/14798/Nastepny-pechowy-kot/
http://www.wgrane.pl/film/b35a61a40a75e9b6eb14e69cec4a78a6
Drastyczne pominęłam.
Zastanawiam się, czy wszystkie koty tak mają, że pomimo zwinności, nie zawsze obliczą swój skok, albo stracą równowagę?
Mój Luniek ma "na koncie" na razie kąpiel w ubikacji (pośliznął się w biegu na świeżo umytej podłodze, jak chciał wskoczyć na kosz do bielizny), kilkanaście upadków z szafy, jak się przeciągał, kilkadziesiąt upadków, gdy źle wycelował skok i "nie doleciał" na jakiś mebel, na który skakał, albo zlew w kuchni (skok z krzesła), czy wręcz nad jakimś meblem "przeleciał" i łapą o niego zahaczył, upadek na kark z ponad dwóch metrów z drzewa na działce (potem wytrenowałam mu na łóżku błędnik),
Milka jak dotąd raz skacząc z szafy na komodę w przedpokoju zahaczyła o żyrandol i go potłukła, dwa razy też zleciała z barierki balkonu (pierwsze piętro), jak ganiała się z Luńkiem po balkonach sąsiadów, od tej pory jest ostrożna i biega tylko dołem.
Czasami zastanawiam się, ile jeszcze "żyć" mają
moje kociaki, a niestety nie zawsze można je upilnować, bo przecież nie rozumieją, co się do nich mówi, nie mówią naszym językiem.
Czy Wasze zwierzaki też mają takie "wypadki"? Może jakieś zabawne sytuacje pamiętacie?