Grałam w Jasełkach w szkole kilka lat z rzędu. Zapamiętałam jedne z nich wyjątkowo dobrze. Koleżanka była ciemnoskórym królem a karnację robiliśmy jej z cacao rozmieszanego z wodą. Przedstawień było kilka, więc makijaż poprawialiśmy jej kilka razy, bo odpadały płaty. Jedno dziecko się popłakało, bo w trakcie występu odpadł jej kawałek kakaowej maseczki a dziecko uznało, że to skóra. Pod koniec dnia okazało się, że koleżanka jest wrażliwa na cacao i po zmyciu maseczki wyglądała przerażająco - spuchnięta i w krostach. To były czasy.