Wybaczanie to sztuka... Odpuszczanie win- mój najulubieńszy poeta obok ks. Twardowskiego Z. Herbert nazywa "najtrudniejszym kunsztem". Nie do końca się zgadzam z tym stwierdzeniem, bo sama wybaczam łatwo. Może nawet zbyt łatwo. Nie umiem chować uraz długo, winy innych wobec mnie tłumaczę sobie człowieczą niedoskonałością - czasem czyjąś niedelikatnością, czasem zazdrością, czasem strachem, czasem wygodnictwem, czasem zwykłą głupotą. Moze dlatego, że najtrudniej mi przyjąć jako motyw czyjąś podłość- nie mam problemów z wybaczaniem. A może dlatego, że los okazał się dla mnie łaskawy i tak naprawdę udało mi się przezyć sporo lat bez jakiejść poważnej krzywdy od innych. Jestem szczęsliwcem- bo od ludzi spotkało mnie znacznie wiecej dobrego niż złego.
Nie umiałabym chyba tylko wybaczyć krzywdy wynikłej ze zwyczajnej klasycznie czystej podłości, wyrządzonej z premedytacją, po to, by mnie zniszczyć, stłamsić, zgnoić. Gdy wpisałam, ze piątek to jeden z najgorszych dni w moim życiu- to w moje głowie zrodziło się podejrzenie, że nieprzyjemności, które mnie w tym dniu spotkały- były właśnie takiego pochodzenia, ktoś uderzył we mnie w imię zemsty za niezgodę na coś, do czego chciała mnie ta osoba skłonić, z takiej zwyczajnej podłości serca, bo nigdy nic złego tej osobie nie uczyniłam, a wręcz przeciwnie. Choć mimo wszystko nie ma we mnie nienawiści- po prostu nie chcę z tą osobą juz nigdy mieć do czynienia.
Wybaczanie... Zawsze możemy, a pewnie i powinniśmy, wybaczyć innym nawet największą winę wobec nas... Jednakże..
I znów Herbert: << I nie przebaczaj/ Zaiste nie w Twojej mocy przebaczać w imieniu tych, których zdradzono o świcie>>
Nie rozgrzeszajmy krzywdzicieli innych. WYŁĄCZNIE SWOICH.