Jest takie plemię w buszu gdzie najgorszą karą jest wydalenie z wioski. Taki człowiek odegnany ze swojego kręgu społeczenego bardzo szybko ginie z powodu wykluczenia. Bo jednak człowiek to zwierze stadne, nie potrafi żyć w samotnośći. Więc chcemy czy tego nie chcemy zawsze do jakiejś społeczności należymy. Czy to do wspólnoty parafialnej, wiejskiej/miejskiej, jako rodzic to pewnie i szkolnej/przedszkola, w pracy. Zawsze jest jakaś przynależność. Nawet stojąc w przykasowej kolejce, stanowimy jakąś grupę społeczną. Tu na naszej familijce też tworzymy jakąś więź.
Co o tym sądzicie, czy człowiek potrafiłby przetrwać w samotności? Pewnie by się przyzwyczaił,no nie wiem.. Nawet Robinson znalazł sobie swojego Piętaszka..
Co wy na to?