10 lat temu od mojego obecnego męża dostałam list na dobranoc o treści...:
" Jest godzina dwa-cztery. Siedzę, rozmyślam i piszę. Cały czas w mej głowie Twoje szepty słyszę. I nie dziw się temu, bo po prostu Cię kocham. Słowami tymi do snu Cię ukołyszę. Chcę byś wiedziała, żebyś nie zapomniała o chłopaku, który nie zrobi Ci żadnej bzdury, który kocha i wierzy w Ciebie. W Twych objęciach ja czuję się jak w niebie. Jest póżno tak i o tym wiem, lecz ja ciągle myślę o osobie jedynej. Osobie, która wie, że sympatią ją darze, że nigdy jej nie zdradze. Ty już pewnie smacznie śpisz, Ty już pewnie o mnie śnisz... Ja ciągle myślę nad chwilami, które nas zbliżyły, takie rzeczy się pamięta, takie rzeczy się szanuje. Co wie o tym człowie, który życia nie szanuje? Ja do takich nie należę, ja w miłość do kobiety wierzę. I Ty jesteś przykładem żywym, że nie rzucam słów na wiatr, że jestem facetem prawdziwym. Jeszcze trochę tu posiedzę, wszyscy już w łóżkach uśpieni. Wiem, moje życie z Tobą się zmieni. My naprawdę jesteśmy dla siebie stworzeni. Chcę być z Tobą, smutki i radości dzielić. Inni nie wiedzą i nigdy nie będą wiedzieli, co nas łączy, a co nas dzieli. Może napisze jescze kilka zdań. Może bedę tu siedział całą noc. Póki co chcę Ci powiedzieć poprostu dobranoc... KOCHAM CIĘ!!! "
To są najpiękniejsze i najgorętsze słowa mojego mężą. Wtedy wiedziałam już, że to ten jeden jedyny najważniejszy!!!
A dziś Wam dziękuję za przywrócenie wspomnień, bo wyciągnięciu pudełka z takimi pamiątkami :D