Ten niechlujny mąż jest już dużym chłopczykiem. Czas zmany na lepsze ma już za sobą w okresie przedmałżeńskim. I juz tego nie chce. Chce być brudasem.
I nie wierzę, że żona mu nie dawała do zruzumienia aby wrócił do "czystych" czasów.
Kto nie próbował mówić brudasowi, ze jest brudasem, ten może dawać takie rady.
To wcale nie jest łatwe. Brudas zawsze się obrazi a nie zawsze zastosuje dobre rady. Będzie odgryzał się na osobie, która mu mówi, że trzeba się myć i prać ubranka.
Jemu własny brud i smrodek nie przeszkadza. I tak będzie zawsze.
No chyba, ze żona będzie go myć, prać ubranka, przygotowywać wieczorem czyściutkie do ubrania.
Czyli powielać błędy mamuśki.
I jeśli bez słowa skargi będzie to czynić, to będą żylki długo i szczęśłiwie. Ale czyim kosztem?
A rady typu "seksowne podejście do sprawy" czyli wspólne kąpiele i otoczka tez nie zawsze zdają egzamin. Bo żona może być posądzona o wyuzdanie. I czego ona ode mnie chce?
Ile z nas chciałoby znależć się w takiej sytuacji? Ja na pewno nie, A żona brudaska, to jest fajne?
Z taką żoną łatwiej się rozejść , prawda. Bo przecież żona musi być czysta u dbać o porządek. To jest tradycja . A brudny mąż , to też tradycja. Przełamywana często bardzo skutecznie. Ale są konserwatyści.
Nie będę się mył i już a żona i tak z tego powodu nie odejdzie. Bo to taki błahy powód.
A że przykry dla oka i nosa, to nie istotne.