anetaab (2013-07-15 23:41:36)
titusia88_21 (2013-07-15 23:34:31)
Jestem zniez\smaczona określeniem że to tylko matki wychowują "Piotrusiów Panów" bo o ojcach mowy nie było. Otóż ja doskonale znam przykład człowieka, który zdecydowanie jest "Piotruiem Panem" goniącym za marzeniami i życiem na pełnym luzie i wychował go ojciec! A to czy trudniej samotnie jest wychować syna czy córkę samotnej matce, to też różnie bywa... Bo syn będzie napewno nauczony przez "normalną" matkę szanować kobiety i je doceniać, dużo łatwiej w przyszłości będzie mu zrozumieć kobiety i ich postępowanie, a córka zaś, może podświadomie w każdym partnerze szukać "ojca", bać się odrzucenia i za wszelką cenę zastrzymać faceta przy sobię . Mam nadzieję, że z moją córeczką tak nie będzie, że wychowam ją na silną kobietę, która będzie znała swoją wartość, ale wszystkiego przewidzieć nie mogę... Wiem jedno samotne macierzyństwo to nie żadna patoplogia ani gdy matka wychowuje dziecko samotnie ani gdy ojciec, ważne by kochać swoje dziecko prawdziwą, mądrą miłością :)
Tylko tej mądrej miłości wciąż się uczymy.
Boję się przyszłości, tyle, że nie mam juz wpływu na przeszłość, nie da się tego wymazać, zmienić, pozostało właśnie mądrze tłumaczyć i wspierać nasze dzieci...
Wierzę w to, że nawet w ojedynkę można dobrze wychować dziecko!
Ja też się boję i za każdym razem zastanawiam czy robię dobrze, niedakeki przykład który dziś uważam za błąd chociaż może nie dokońca ... Przyszedł dzień gdy ojciec mojej Nadii obudził się, że ma dziecko, zobaczył ją popłakał się , pokazywał skruchę i żałość że nie było go przez prawie 1,5 roku jej życia. Potem zaczęły się telefony, smsy, pukania do drzwi czy mógłby poznać Nadię i się z Nią widywać, początkowo nie chciałam o tym słyszeć, ani żadnej takiej zgody nie dostawał, ale gdy wychodziłyśmy na spaer czy bawiłyśmy się na placu zabaw a on siedział na ławce i Nas obserwował, albo pisał do mnie smsy , czy może podejść, zapaliło się we mnie świetełko jakiejś nadzieji, współczucia, czy nie wiem czego, że jednak dorósł że mu zależy, że w końcu to Jej ojciec i małymi krokami pozwoliłam mu wkraczać w Nasze życie...
Najpierw były spacery , jakieś wypaday na pizze, czy sale zabaw... przy trzecim takim spotkaniu moja Nadia powiedziała sama do niego "tata" , dla mnie to był szok, dla niego też ale i wielkie szczęście. Nikt jej nie powiedział wcześniej , że to jej tata... i tak to trwało jakiś czas, dopóki on nie próbował zdobyć sympatii nie tylko Nadii ale i mojej...
Były momenty gdy czułam się jakbyśmy byli prawdziwą rodziną i to było naprawde fajne uczucie, tyle że trfało bardzo krótko... potem znów zmienił się w człowieka z którym rozstałam się będąc w ciąży. Znów zaczął pić imprezować i wszystko tłumaczył brakiem matki i trudnym dzieciństwem.
Dziecko obchodziło go coraz mniej, bardziej skupiał się na mnie i chęci zmiany mnie w osobę która poświęcałaby mu 100 % czasu...
Oczywiście wtedy wiedziałam już, że popełniłam błąd pozwalając mu na pojawienie się w życiu moim i Nadii, ale przecież nie jestem w stanie wymazać z pamięci mojego dziecka "taty" , bo dalej go pamięta, czasem pyta, chce dzwonić do niego itd... (choć od ponad miesiąca nie odzywał się i Jej nie widział )
Jedyne co mnie cieszy w tym wszystkim to to że kiedyś jej powiem, że próbowałam jakoś naprawić to wszystko , ale się nie udało... a jak kiedyś te ich kontakty będą wyglądały to zależeć będzie już tylko od Nadii.
Więc czy w tej sytuacjii wykazałam się "mądrą miłością" do mojego dziecka... Nie wiem... Bo chciałam dla Niej dobrze to napewno , a wyszło hm... średnio
Wiem też, że kolejnych takich historii nie będzie, co nie znaczy że zabraniam czy mam zamiar zabronić mu z Nadią kontaktu, nie wręcz przeciwnie nadal się może z nIĄ widywać, oczywiście w mojej obecności ,, w wyznaczonym terminie, bo przez ten czas nie zdołał zbudować z Nią takiej więzi by poszła z Nim sama nawet do sklepu, tylko że mam wrażenie że znudziło mu się już bycie "tatusiem"...
Zbyd wiele we mnie wciąż wiary w ludzi i ten świat... za dużo serca do ludzi którzy już raz skrzywdzili...
Mówi się do trzech razy sztuka - O NIE ! Już nigdy więcej , nie popełnie tego błędu...