Dużo się mówi o tym, jak ważne jest, aby kobieta miała możliwość realizacji swoich planów zawodowych i łączenia życia rodzinnego z karierą. Kładzie się an to duży nacisk, powstają kampanie społeczne typu "Mama wraca do pracy", mamy walczą o swoje prawa...
Jednak ja zaczynam mieć wrażenie, że tak, jak jeszcze 20 lat temu negowało się matki pracujące (jako te "wyrodne"), tak teraz zaczyna się coraz mocniej negować i dyskryminować mamy niepracujące. Nazywa się je kurami domowymi, zarzuca, że ich horyzonty ograniczają się do kupek i papek, że nie mają ambicji...
Mam wrażenie, że istnieje społeczna presja na to, by kobiety godziły ze soba wszystkie role, a przecież to po pierwsze: nie zawsze jest takie proste, a po drugie: one niekoniecznie muszą tego chcieć...
Łatwo nam zrozumieć kobiety, które nie mają możliwości pójść do pracy (bo nie ma żłobka, bo nie ma dojazdu itp.), ale już znacznie trudniej te, które do pracy zwyczajnie pójść nie chcą i świadomie wybierają bycie w domu z dziećmi. A przecież jesteśmy różne i mamy prawo wyboru...
Zastanawiam się, czy macie podobne odczucia? Czy rozumiecie kobiety, które wolą zostać z dziećmi w domu, zamiast robić karierę? Czy oceniacie matki przez pryzmat tego, ile ról ze sobą godzą, czy tego, jakimi sa osobami?
Zapraszam do ciekawej dyskusji.