Wielu ludzi uważa, ze zbliżające się święta to doskonała okazja do pogodzenia się tymi, z którymi coś ich poróżniło. Niektórym jest łatwiej wyciągnąć rękę pod takim pretekstem:"Pogódźmy się, przecież są święta." Są jednak zatargi, ktore trwają latami.
Czy wyobrażacie sobie święta spędzone z kimś, do kogo się nie odzywacie, albo zasiadanie do stołu z kimś, z kim jesteście skłóceni?
U mojej koleżanki święta przebiegają w toksycznej atmosferze. Jej ojciec zwraca się do swoich wnuków, zamiast do niej: "Powiedzcie matce..." i tak się dzielą opłatkiem.