Soaya - zestaw.
Ja bym się podzieliła. Są trzy pokolenia kobiet w mojej rodzinie. Moja mama, moja córka i ja. Wiek różny (64-39-7 lat). I - dziwnym trafem, każda z nas lubi kosmetyki. Ja wiem, wiem, wiem - nie dam kremu przeciwzmarszczkowego mojej mamy mojej córce, ale ten zestaw aż się prosi o rozczłonkowanie :)
Kto co dostaje? Mama kremy do rąk i stóp. Zużywa w ilościach hurtowych, ponad miarę. W sezonie ogrodniczo-ogrodowym dawki jeszcze rosną. A te miodowe kremy są świetne - wiem, bo mam ten do stóp i działa cuda!
Dziecko me - kulę do kąpieli. To jest złe :) ja wiem, bobasy powinny się kąpać w kosmetykach bobasowych. Ale nie mam sumienia jej tych kul odmawiać i jak czasami mnie trafi się jakiś taki zestaw - to kula trafia do wanny z kąpielą młodej. Aż strach myśleć, co z niej więcej wyrośnie... Więc może, zanim sama nauczę się robić takie cuda - instagram mówi, że to nie jest skomplikowane - kula dla mojej córeczki...
Dla mnie - masło do ciała. Ta zima jest zła. Wysusza ciało, jak dobry piekarnik nastawiony od miesiąca na 100 stopni, . cos okropnego. Łokcie - coś okroponego, kolana - cos okropnego, łydki - cos okrponego... Samo zło ... Więc to maslo do ciała mnie kręci, jak nic innego. Z tym miodowym, ogrzewającym i otulającym zapachem...
Trzeba się dzielić. Trzeba nie brać dla siebie zbyt dużo i unikać rzeczy niepotrzebnych... I trzeba umieć brać. I to się tyczy nie tylko czasu świąt...