Film słynnego reżysera zapewne miałby taką fabułę:
-Piękna, zadbana mama, o idealnej figurze, oliwkowej cerze i jedrnym, budzącym zachwyt ciele,wita na świecie swego długo wyczekiwanego potomka.Dzieciątko, jak i mama ma delikatną, gładką skórę, zaróżowione policzki i ciałko niczym jedwab.
Niestety, moim reżyserem jest samo życie i mój film drastycznie różni się od tego idealnego obrazka. W tym filmie mama ma problemy ze skórą, wypryski na twarzy ,a na brzuszku pojawiające się rozstepy.Dzieciątko natomiast ma skórę, która schodzi z niego płatami, uszka popękane, podbródek łuszczący się i broczący osoczem. Całe ciałko swędzi, łuszczy się, wygląda to okropnie i spędza sen z powiek rodzicom. Jak wyglądą pielęgnacja i dalszy ciąg tego serialu? Bo mój film zmienia się w długi, ciągnący się tasiemiec, który nie ma końca, ale na szczęście ma odcinek finałowy i to dzięki mojej deteminacji i sile walki.
Pielęgnacja mamy
Nie jestem fanką nakładania tony kremów i specyfików, bo jesteśmy nimi nafaszerowani od urodzenia, takie czasy niestety nastały. Dlatego ingerencja w moją skórę na co dzień ma jak najmniejszy wymiar. Kiedy byłam w ciąży nagle zaczęły pojawiać się rozstepy, z którymi byłam zmuszona walczyć, ale chciałam , by nie miało to żadnego wpływu na maleństwo. Stosowałam więc pielęgnację, która odpowiadała mojej dewizie: "natura w służbie kobiecie w ciąży"
-Codzienne okłady- wg mnie rola okładów jest nioceniona. Ja stosowałam maseczkę z alg, która zwiększyła elastyczność mojej skóry.
-Stosowanie kosmetyków firmy Mamamil. Jestem nimi zachwycona. Na zmianę używałam kremu z olejkiem. Olejek był fantastyczny, wchłaniał się idealnie i uelastyczniał moją napięta skórę. A dodatkowo masaże powodowały fantastyczne ukrwienie skóry.
-Kąpiele ujędrniające- dawały mi ukojenie, relaks a dodatkowo niwelowały pojawiające się czerwone kreseczki. Do kapieli tych stosowałam przede wszystkim miętę pieprzową, ale także nagietek i olejek z rozmarynu.
-Kąpiele zmiękczające i wygładzające-szklanke tłustego mleka mieszałam z 2 łyżkami oliwy i wlewałam do wanny z wodą. Fantastycznie nawilżało to moje ciążowe ciało.
Pielegnacja synusia
-Kąpiele z emulsjami zawierającymi mocznik i emolienty- kosmetyki te są dość drogie, a buteleczka wystarcza na naprawdę krótko. Kapiele z tymi specyfikami nawilżały skórę mojego synka i nie podrażniały dodatkowo już i tak schorowanego ciałka.Regenerowały płaszcz hydrolipidowy na jej powierzchni, choć efekty nie były widoczne tak od razu. Długie miesiące i coraz to nowe butle z emulsjami i szamponami zaczęły przywracać skórze normalny, miekki, gładki efekt.
-odpowiednia dieta-było to drastyczne posunięcie,ale dziś wiem , że potrzebne. Mały był uczulony na moje mleko, może to dziwne, ale tak niestety było. Musiałam zrezygnować z karmienia piersią już po 7 tygodniach. Zasuszono mój pokarm odpowiednimi tabletkami a synek zaczął dostawać mleczko z butelki na receptę.Zmiany skórne powoli ustepowały, ale pielęgnacja się nie skończyła.
-Leki przeciwhistaminowe- Świąd skóry bywał często wyjątkowo uporczywy, nasilał się zwłaszcza w nocy i prowadzi do bezsenności, rozdrażnienia i niepokoju dziecka.Leki przeciwhistaminowe przez jakiś czas były naszym przyjacielem w tej udręce.
-Kąpiele w rumianku-raz dziennie kąpaliśmy Maksia w wodzie z dodatkiem naparu z rumianku. Łagodziło to stan zapalny i podrażnienie, a dodatkowo działało antyseptycznie.
-Przełom spowodowany odkryciem maści, która w kilka dni wyleczyła skórę synka- pediatrzy kolejno przepisywali przeróżne kremy, emulsje do smarowania skóry, które kosztowały krocie, ale nie przyniosły żadnego efektu. Pewnego razu spotkałam mamę, która miała podobne problemy i poleciła spróbować maść Elidel. Pobiegłam pełna nadziei do lekarza i poprosiłam o receptę. Maść była droga. Malutka tubeczka, wielkości kleju Super Glue kosztowała wtedy ok. 80zł. Nie uwierzycie, po trzech dniach smarowania miejsc najbardziej łuszczących się, pękających okazało się, że problem zniknął jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, bez oczekiwania na poprawę, bez długiego, monotonnego używania. Trzy dni i ślad po atopowej skórze zapadł się pod ziemię.A nasze życie odzyskało barwę a na niebie pojawiła się tęcza i nadzieja na lepsze jutro. Potem każdy pojawiający się problem skórny szybciutko traktowaliśmy Elidelem i na drugi dzień śladu po nim nie było.
Tak kończy się mój serial. A może zaczynam nagrywać drugą serię...? Jestem w ciąży po raz drugi, po pięciu latach od walki o zdrowie mojego dziecka jestem świadoma, że problem może się powtórzyć. Jeden film już obejrzałam i wyciągnęłam z niego wnioski, więc mam nadzieję, że tym razem poradzę sobie dużo szybciej. A może życie napiszę inną ,lepszą fabułę?