Za każdym razem jak jesteśmy u którejś z Babć, Szymuś zasypywany jest słodyczami. A to ciasteczka, a to pączek, a to bułka słodka. I wszystko ok, jeśli jest z umiarem. Sama mu daję od czasu do czasu jakiegoś biszkopcika, ale staram się zawsze po tym umyć mu ząbki. No ale z Babciami jest inaczej. Do nich nie dociera, że Szymuś nie powinien jeść tyle słodkiego. Teściowa to wręcz czasami mam wrażenie jakby mi na złość robiła. Wyciąga paczkę ciastek. Gdy mówię po dwóch ciastkach, że już dość, że Szymuś nie może więcej, Ona ostentacyjnie podaje mu kolejne ciastko i mówi: "no zobacz jak mu smakują. Co mu będę żałować". Krew mnie zalewa w takich sytuacjach ale nie chcę być niegrzeczna i powiedzieć czegoś dosadniej. Moja Mama też jest nie lepsza. Przykład z wczoraj. Zostawiłam na godzinkę Szymusia z nią, bo miałam coś do załatwienia. Mama miała w tym czasie podać mu obiadek. Wracam, pytam czy Szymuś zjadł obiadek, a Mama mi odpowiada, że nie, ale na pewno nie jest głodny, bo zjadł prawie całego pączka! Ręce mi opadły. Tłumaczę, tłumaczę, a za każdym razem jest to samo. Poradźcie mi, jak przetłumaczyć dosadnie i nie urazić?