Problem jest nastepujacy: Dziecko, które wcześniej chętnie chodziło do szkoły (do przyszkolnej zerówki), nagle po jakimś zdarzeniu, które w szkole miało miejsce, kategorycznie odmawia pójścia do niej. Jest płacz, histeria, uciekanie z klasy, utrata apetytu. dziecko twierdzi, że pani na niego krzyczy, z dziećmi nie chce spędzać czasu i chce być w domu.
Nie pomaga siedzenie w szkole mamy ani rozmowy z nauczycielem. Co w takiej sytaucji robić? Dalej naciskać, żeby dziecko do szkoły chodziło? Czy może pozwolić mu jakiś czas być w domu? Jak dotrzeć do dziecka i wytłumaczyć mu, że szkoła jest fajnym miejscem?