My z Mężem od początku przyzwyczajaliśmy Jankę do rytualnych zasypiań. Jak większość z Was już pisała, kąpiel o ustalonej porze, ostatnie karmienie, z czasem doszło czytanie bajeczki i buziaki dla rodziców. Czasem, kiedy maleństwo miało humory, mąż siadał obok łóżeczka na krzesełku, żeby była pewna, że ktos jest obok. Ale nie rozmawialiśmy, nie śpiewaliśmy jej, nie patrzyliśmy nawet w jej kierunku.
Ważne było dla nas, aby Malutka w kolejnych godzinach dnia, zbliżających do wieczora, wyciszała się, spokojniała. Np. o 18. nigdy nie bawiliśmy się już bardzo głośno.
Ważne także, żeby nie kłaść dzieci na popołudniowe drzemki zbyt późno, by w ich malych główkach nie dochodziło do zachwiania cyklu dobowego. Jaśka nie raz szaleje w środku nocy, bo Babci, która się nią opiekuje nie uda się polożyć jej o 13, tylko dopiero o 15... I to rozbija cały nasz dzień :)
Ale przecież tak jest z dziećmi!
Najważniejsza jest konsekwencja, cykliczność i wyciszanie. Wiem, że to sztampowe hasła, ale u nas się sprawdzają :)