Produkty Weleda przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania.
Przede wszystkim jestem bardzo zadowolona, że mogłam je poznać w tym teście. Z pewnością zagoszczą one w mojej kosmetyczce na długo.
Byłam bardzo ciekawa balsamu na zimę dla dzieci. Ochrona skóry mojego maluszka to dla mnie duże wyzwanie. Nigdy nie rezygnujemy z codziennej aktywności na świeżym powietrzu, bo to kształtuje nawyki i odporność. Jednak mróz, silny wiatr, śnieg powodują u nas zaczerwienienia, podrażnienia i zniszczenia skóry.
Szukałam produktu, który będzie miał w składzie naturalne składniki, nie będzie uczulał, a jednocześnie zadba o ochronę wrażliwej i młodej skóry w sposób stanowczy, ale delikatny. Taki jest właśnie balsam Weleda. Na zdjęciu załączyłam jego konsystencję, bo ona mnie bardzo zaskoczyła. Spodziewałam się raczej kremowej, gęstej konsystencji, a zastałam lekką, żelowo-tłuszczową formułę, która pięknie pachnie, świetnie się wchłania, pozostawia skórę lekko natłuszczoną i odżywioną. To jak nałożenie kojącego kompresu ochronnego, którego nie czuć i prawie nie widać. Małe, poręczne opakowanie zmieści się zawsze w mojej torebce i dzięki niewielkiej objętości, ale bardzo wydajnej, posłuży na dłużej i zawsze będzie pod ręką zabieganej mamy. W kwestii bezpieczeństwa dzieci nie ma miejsca na kompromisy, a produkty Weleda spełniają najwyższe standardy, dzięki czemu zdobyły moje pełne zaufanie. Taki jest również żel i szampon do mycia. Delikatnie, ale dokładnie pielęgnuje skórę maluszka, jest wygodny w użyciu i poręczny. Łatwo się pieni i bez problemu zmywa. Dla mnie rozwiązanie 2w1 jest perfekcyjne. Dzięki temu nie martwię się, że coś pomylę, w łazience jest wyraźny produkt dedykowany maluchowi i zabezpiecza mycie jego całego ciała. Od razu aplikuję zel/szampon na główkę, a później na całe ciało. Przyjemny, delikatny i orzeźwiający zapach gwarantuje poczucie odświeżenia z jednoczesną dbałością o mikrobiom skóry i jej oczyszczanie oraz pielęgnację. To kosmetyki, po które będę sięgać z pewnością i przede wszystkim spokojem.
W przypadku produktów dla mnie to bezapelacyjnie polecam ujędrniającą emulsję do ciała z wyciągiem z nasion granatu. Wygodne opakowanie z ciekawym designem i obiecującym, 100% naturalnym składem to był dla mnie dopiero początek zadowolenia. Zazdroszczę bowiem każdemu, kto ma przed sobą jeszcze możliwość poznania tego zapachu! Jak dla mnie przypomina ten rajski owoc, ale przede wszystkim to szalona fuzja pobudzających cytrusów z orzeźwiającymi ziołami alpejskimi! Z takim zapachem, poza balsamami właśnie z Alp, nie miałam jeszcze do czynienia! Jest absolutnie relaksujący, wyjątkowy i niezwykły!
Lekka, kremowa konsystencja (załączona na zdjęciu) szybko się wchłania, odczuwalnie nawilża skórę, regeneruje ją i ujędrnia. Ogólnie dedykowany jest do poprawy elastyczności skóry, ale jak napisałam wcześniej-ten zapach uzależnia miłymi doznaniami i rozpieszczeniem, dlatego ja osobiście aplikuję go nawet w trakcie dnia w małych ilościach na ręce.
Jedynym minusem jest to, że chętnie sięgam po niego każdego dnia nawet kilka razy, a to oznacza, że kiedyś ta uciecha się skończy. Dlatego warto kupować od razu również jego zapas.
Jeśli chodzi o olejek na rozstępy to podobnie jak wyżej-największym jego minusem jest to, że po prostu się kończy! Świetnie pachnie (te zapachy na prawdę potrafią uzależnić, ale są absolutnie cudowne!), cudownie się aplikuje, umożliwiając delikatny automasaż, ale przede wszystkim widocznie wpływa na zapobieganie i redukcję rozstępów. Cudownie nawilża skórę, bez efektu tłustego filtra, przeciwdziała jej wysuszeniu, pękaniu i przygotowuje ją na rozciąganie.
Śmiało mogę polecić kosmetyki Weleda innym Mamom i nie tylko. Dzięki naturalnemu składowi sprawdzą się też w codziennej pielęgnacji każdej osoby, nie tylko maluszka i Mam, a rewelacyjne zapachy zatracą w sobie najbardziej wymagających konsumentów.
Z przyjemnością do nich wrócę, tym bardziej, że moi faworyci powoli się już kończą.
Pozdrawiam serdecznie!