zawsze aduśkę starałam się przygotować na moją nieobecność-dość często w drugiej ciąży jak musiałam trafiać do szpitala na podtrzymanie,przeżycie dla dziecka i dla mnie ,ja gorzej to znosiłam niż ona. siadałam z nią przy stole i mówiłam ,jej ,że będziesz musiała zostać z babcią i tatą ,bo mama musi jechać do pana doktora-"a co mama chora jesteś ,musisz brać syrop?" odpowiadałam jej,że tak, "a długo cie niebędzie"- zostawiam ci małą paczke kinderków ,tata każdego dnia mojej nieobecności da ,ci jedną- jak pokaże ci puste opakowanie ,to wrócę,"acha, ale wrócisz ?" tak i będę do Ciebie dzwonić . i adusia odchodziła lekko smutna ,ale wiedziała ,że zostanie z osobami ,które kocha i ,że wrócę. jak dzwoniłam do niej ,to nawet cieszyłam sie ,ze nie chce rozmawiać ,bo ona by gadała ,a ja nie mogłabym z siebie słowa wydobyć ,bo zawsze stawały mi łezki w oczach ,a za gardło coś ściskało ...jednak najważniejsze ,było dla niej potwierdzenie powrotu i licznik dni nieobecnych np. lizaki,kindery,wafelki itp.