my leżeliśmy już w szpitalu od 35tygonia. Przez cały ten czas Mała była monitorowana na KTG. Był to dla mnie bardzo stresujący czas. Bałam się porodu...nie wiedziałam co mnie czka;/ w niedzielę poszłam sobie jeszcze do szpitalnej kaplicy na Mszę Św. i odkąd wróciłam cały czas pobolewał mnie brzuch jak na okres...ale na KTG "0" skurczy. W poniedziałek zapisy KTG pogorszyły się znacznie.Małej zaczęło spadać tętno. po nieprzespanej nocy we wtorek ok8:30 zabrano mnie na trakt. porodowy Mój lekarz postanowił zrobić test oksytocynowy, by zobacz jak reaguje tętno Małej. Kazał być psychicznie przygotowanym na cc.
Oksytocyna zaczęła działać po ok20 minutach przez 2h miałam skurcze co 3 minuty...w tym czasie zdążył, z Elbląga dojechać mój D. po czym lekarza zadecydowali, że tętno Małej się unormowało i niech posiedzi jeszcze w brzuszku bo to dopiero 36tydzien....ale nic z tego...mój mały Skarb..postanowił się tego dnia urodzić ok 13 miałam skurcze co 2 minuty...przed 14 położna stwierdziła, że mama rozwarcie na 4 place..ja mówię gdzie jest moje obiecane znieczulenie...a ona ze dam rade..no i tak o 13:55 przebiła mi pęcherz płodowy....mięliśmy iść pod prysznic...mówiła, że jakiś 0.5h tam będę...a ja byłam nie całe 10 minut..3 najgorsze skurcze świata...to był mój tylko jeden krzykale słyszał go chyba cały szpital...przybiegły położne i stwierdziły, że biegiem na łózko bo główka już wychodzi...4 skurcze parte..i o 15:15 Natalia była na świcie....
..a ja zostałam najszczęśliwszą Mama na świecie:)