Czy to sen, czy jawa, która budzi uśmiech wspomnienia? Tamta mała dziewczynka w loczkowanych blond włoskach, biegająca od okna do okna w oczekiwaniu gwiazd, księżyca, marzeń. Tamta starsza Kobieta poruszająca się o lasce, która zawsze umiała pocieszyć, przytulić do piersi, otrzeć łzę.
Pamięta ją jak przez mgłę, choć sama niedługo pewno zostanie babcią. Słowo - nieśmiertelnik, pachnące miłością, przywiązaniem, poświęceniem. Właśnie babcia Cecylka była jej ucieczką od rzeczywistości, od samotności, od właściwej dla dziecka nudy.
Rodzice byli zwykle zapracowani - budowa domu, kontrakt zagraniczny taty. A babinka, bo tak ją pieszczotliwie nazywała, zawsze znajdowała czas. Karmienie kurcząt â „Idziemy”! „Może byśmy guziczek przyszyły?” - i już prośba była spełniona. „Wnusiu, pierogi będziemy lepić” - całe tony przygotowywałyśmy.
I te bajki, niczym kwiaty paproci wyrastające każdej nocy z lasu wyobraźni i ustnych gawęd. O misiu białym i czarnym lubiłam. O Białym Kaczątku uwielbiałam! Ale tę o czerwonym Kapturku po prostu ubóstwiałam!!! Bo ona przecież była nasza-moja i babci. Dla żartów nieraz wskakiwałam w czerwoną sukieneczkę, przynosząc swej opiekunce rozmaite specjały z kuchni. Oczywiście, w międzyczasie pokonać musiałam przedpokój, zwany przerażającym lasem. :)
Raz pamiętam nawet, że podczas tej „wędrówki”, coś zadrapało w drzwi, a ja… o mało nie zapadłam się pod ziemię ze strachu, wszak za szybą zamajaczył znajomy cień. Znajomy, o wilkowatym kształcie, znaczy się. Babinka momentalnie uspokoiła roztrzęsione dzieciątko, biorąc na ręce i pokazując wesoło merdającego ogonkiem psiaka sąsiadów.
Moje dzieciństwo było szczęśliwe właśnie dzięki wyjątkowej Kobiecie. Tej, którą zapamiętałam przede wszystkim z naszych nocnych uśmiechniętych „bajkowań”. Dziś pewno patrzysz z góry, uśmiechając się radośnie. Babinko Cecylko, Ty wiesz, że innej pozytywki wybrać nie mogłabym! Bo Czerwony Kapturek i Wilk był właśnie nasz! :) Wspomnień tych nikomu już nie oddam, co najwyżej wnuczętom, by może i one kiedyś w rytmie muzyki odnalazły lustro minionych, rozkosznie swawolnych chwil…