Babcia mojego męża, kobieta w tym roku 85-letnia żyje od kilku lat sama (bo tak chce, bo tak jej wygodniej, sama wszystko przy sobie robi, nie chce z nikim mieszkać- już to przerabialiśmy), sama też do siebie mówi, potrafi całą noc sama do siebie przegadać (serio, serio!) i mówi całkiem z sensem!
Niedawno wymysliła, że koło naszego miasteczka na wsi pobudował się duży majątek! Kazała swojej córce (a mojej teściowej) się tam zawieźć. Ona tam będzie miała pracę, będzie obierać kartofle, wszystko jest już omówione, dostanie swój pokój centaralnie ogrzewany i za pracę wyżywienie. Tylko problem w tym, że na tych terenach i w tych czasach nikt nie buduje majątków na wsiach i jeszcze dużo ludzi zatrudnia. Tak było po wojnie!
Ostatnio szukaliśmy jej z mężem, nie było jej w domu po południu chyba ze 3 godziny. Nigdy o tej porze nie wychodzi, czekaliśmy- może poszła do kościoła? Poszliśmy do domu. Mąż poszedł do niej o 21:00 sprawdzić czy jest, nie potrafiła powiedzieć, gdzie była- a na drugi dzień powiedziała, że Ł. (mój mąż) przyszedł w nocy do niej, chyba po pieniądze!
Wczoraj przyszła do nas w odwiedziny i poprosiła mnie abym ją zawiozła na wieś, bo rozmawiała z jednym panem i juz jest wszytsko uzgodnione, że dostanie mieszkanie. Tak! Bo tam na wsi mieszkania pobudowali, bo jest kółko rolnicze młodzieżowe i tam rozdają mieszkania, jest centalne ogrzewanie, wanna, ludzie po 2 pokoje dostają! Żyć nie umierać.
A poza tym młódka ona do obierania kartofli:)
Co Wy o tym myślicie?