Czy według Was posiadanie jednego dziecka to egozim rodziców??
21 września 2011 22:58 | ID: 643006
nie wiem
aleja tylko jedno zamierzam miec-zamierzamy sie znaczy.
21 września 2011 23:12 | ID: 643012
nie wiem
aleja tylko jedno zamierzam miec-zamierzamy sie znaczy.
Ja też chciałam ale teraz jestem szczęśliwa, że swojego syna nie "osierociliśmy" przez swój egoizm tzn. mój bo mąż zawsze chciał więcej dzieci.
Przykład - mojej znajomej córka jest jedynaczką, wcześnie straciła ojca (zginął w wypadku samochodowym) teraz umarła jej mama a ona została sama z dzieckiem, jak palec. Dziadkowie ze strony mamy nie żyją.
Mój syn i jego narzeczona planują, jak wszystko będzie dobrze szybko po pierwszym starać się o drugie dziecko.
22 września 2011 04:57 | ID: 643046
Czy ja wiem, czy egoizm...
Ja jestem jedynaczka, nie czuje aby to był egoizm ze strony rodziców.
Fakt, czasami nie jest super, jak nie ma do kogo buzi odezwac, ale wszystko ma swoje plusy i minusy...
Aczkolwiek, ja nigdy nie czułam sie jak jedynaczka ze wzgledu na kuzynów :)
22 września 2011 07:57 | ID: 643073
Nie jest to egoizm - bo względem czego miał by być? Ponadto niektórym rodzicom nie jest dane mieć więcej dzieci.
22 września 2011 08:27 | ID: 643083
ja jestem jedynaczką i powiem że szkoda ;/ chciałabym mieć rodzeństwo i to bardzo mocno ale nie dane mi było :/jako mała dziewczynka w sumie cieszyłam się z tego że nie muszę się dzielić że mam wszystko ale teraz już nie... dorosłości jest więcej niż dzieciństwa .. dlatego mój syn nie bedzie jedynakiem
22 września 2011 08:33 | ID: 643086
Myślę, że to zależy od człowieka. Jeden człowiek chce mieć tylko jedno dziecko, bo chce się skupić na dobrym jego wychowaniu, bo czuje, że macierzyństwo go przerosło, czuje,że nie poradzi sobie finansowo, a chciałyby dać dziecku wszystko...
Drugi rodzic chce mieć więcej dzieci, bo nie wyobraża sobie małej rodziny...
Jest tysiąc powodów, dlaczego ludzie decydują się na określoną liczbę dzieci, ale to ich życie i ich sprawa. Nikt nie powinien się w to mieszać.
22 września 2011 09:03 | ID: 643092
Mój mąż jest jedynakiem i powiedział trzymając pierwsze dziecko na rękach, gdy było maleńkie - że nie pozwoli tak skrzywdzić jej, jak skrzywdzono jego... Nie do końca rozumiem, co miał na myśli bo wydawało mi się dotychczas, że życie jedynaka było mu bardzo na rękę i był z niego dumny... Miał wszystko co chciał, robił co chciał... Jednak pozory mylą jak widać.
Jedna osoba w średnim wieku pogratulowała mi rozsądku, gdy miałam maleńką Madzię i rósł mi brzuszek po raz drugi. Powiedziała, że być w dzieciństwie jedynakiem to dziwne uczucie - od euforii, że ma się rodziców tylko dla siebie po ogromny smutek, gdy oni nie mają czasu i nie ma się z kim bawić. Potem na chwilkę zapomina się, że jest się jedynakiem - wiadomo, szkoła, studia - wielu znajomych i później przychodzi... to okropne uczucie pustki i samotności, gdy wszyscy znajomi zajmują się swoimi sprawami, zakładają rodzinę... Jej tata zginął, gdy miała 20 lat a z mamą nie ma najlepszego kontaktu. Dzieci mają swoje dzieci i nie zawsze są wtedy, gdy ona ma potrzebę bycia z kimś. Wtedy jest jej najbardziej przykro.
Czy jest to egoizm rodziców? Nie wydaje mi się. Ludzie są różni i decyzja o posiadaniu jednego dziecka nie zawsze wynika z wygodnickiego trybu życia.
Ja chciałabym mieć co najmniej 5 rodzeństwa - niestety mam tylko jedną siostrę i cieszę się z tego, że mam chociaż ją! Bywa różnie, jak to w rodzinie ale to jest jedyna osoba na całym świecie, do której mogę przyjść w środku nocy by z nią pomilczeć, gdy mam problem...
Osobiście chciałabym mieć czworo dzieci jednak nie sztuką jest urodzić a wychować i zapewnić odpowiedni start a warunki obecne nam na to nie pozwalają... ale kto wie? W tej kwestii mam DOPIERO (bo w innych AŻ) 27 lat.
22 września 2011 09:04 | ID: 643094
Kiedy urodziłam Mateusza lekarz od rzau zapytał kiedy następne, z uśmiechem odpowiedziałam że nigdy, nie czuję się na siłach by mieć nastepne. Lekarz stwierdził że to kwestia czasu, ja uparłam się przy swoim. Miałam rodzeństwo i wiem jak ciężko było rodzicom.Nie chce kolejnego z myślą o Mateuszu by miał wszystko. Lekarz odrezkł że to czysty egoizm i nie psychologiczne podejście do roli rodzica... a więc jestem egositka?
22 września 2011 09:13 | ID: 643099
Ja mam siostrę która kocham, Cent ma siostrę i obydwoje chcieliśmy żeby Michaś miał rodzeństwo.
Ale uważam że to sprawa indywidualna danej rodziny i nikomu nic do tego kto ile ma dzieci...
22 września 2011 09:17 | ID: 643103
Nie określiłabym tak tego. Być moze w niektórych przypadkach tak - nie nam osądzać, co siedzi w głowach innych ludzi. Jednak są i tacy, którzy maja ważne powody - np. poprzednia ciąża była bardzo trudna, zagrożona i boją się kolejnej albo maja trudne warunki mieszkaniowe.
Kiedy urodziłam Mateusza lekarz od rzau zapytał kiedy następne, z uśmiechem odpowiedziałam że nigdy, nie czuję się na siłach by mieć nastepne. Lekarz stwierdził że to kwestia czasu, ja uparłam się przy swoim. Miałam rodzeństwo i wiem jak ciężko było rodzicom.Nie chce kolejnego z myślą o Mateuszu by miał wszystko. Lekarz odrezkł że to czysty egoizm i nie psychologiczne podejście do roli rodzica... a więc jestem egositka?
Ja z kolei z posiadania rodzeństwa wysnuwam inną naukę - fakt, rodzicom było cieżko. Był czas, kiedy żyliśmy w 5 z jednej kuroniówki, ale dzięki siostrze i bratu moje dzieciństwo było takie jakie było: pełne wrażeń, przygód, małych tajemnic, uroku, jakiego na pewno nie miałoby, gdybym była sama...
Uczucia, jakie są między rodzeństwem to dla mnie coś z byt ważnego i pięknego, by pozbawić tego moja córkę.
22 września 2011 09:19 | ID: 643107
Ja z kolei z posiadania rodzeństwa wysnuwam inną naukę - fakt, rodzicom było cieżko. Był czas, kiedy żyliśmy w 5 z jednej kuroniówki, ale dzięki siostrze i bratu moje dzieciństwo było takie jakie było: pełne wrażeń, przygód, małych tajemnic, uroku, jakiego na pewno nie miałoby, gdybym była sama...
Uczucia, jakie są między rodzeństwem to dla mnie coś z byt ważnego i pięknego, by pozbawić tego moja córkę.
Nie da się tego ująć lepiej!
22 września 2011 09:26 | ID: 643114
Nie wiem czy jesteś egoistką, raczej nie. Wiem tylko, że jedynakom nie jest łatwo, kiedy rodzice się starzeją, wymagają opieki, a odpowiedzialność za nich spada tylko na jedną osobę. Mam koleżankę, jedynaczkę, została sama z dziećmi, Mąż sobie poszedł w siną dal, rodzice są schorowani, musi sama zajmować się nimi i dzieciakami, nie jest jej łatwo, cały czas mówi o ty, jak ciężko jej bez rodzeństwa.
Ja mam trójkę dzieci, nas w domu też było troje. Fajnie mieć w domu więcej dzieci. Moje dziewczyny były już duże kiedy urodziłam Wojtka i to one wciąż mnie prosiły o rodzeństwo, bardzo chciały mieć brata. Teraz z tym bywa różnie, czasem narzekają jak muszą z nim siedzieć, ale wiem, że kochają go najbardziej na świecie! Fakt obowiązków na pewno jest więcej przy trójce dzieci, teraz kiedy dziewczyny chodzą do szkoły, dorastają, też potrzebują dużo uwagi i zainteresowania. Miałam ten komfort, że moja mama zawsze opiekowała się moimi dziećmi, kiedy wracałam do pracy po macierzyńskim.
Może moje dzieci nie mają wszystkiego o czym zamarzą, bo zwyczajnie nas na to nie stać, ale mają siebie, wiedzą, że zawsze mogą na siebie liczyć, a to jest cenniejsze niż rzeczy materialne.
22 września 2011 10:11 | ID: 643174
Gdy byłam w ciąży z 2 dzieckiem spotkałam się z moim kuzynem, jego żoną i ich noworodkiem. Usłyszałam tekst "my będziemy mieli tylko jedno dziecko, bo chcemy dać mu wszystko" - i popatrzyła na moją Madzię, która raczkowała w przybrudzonych dresach, umorusana po jedzeniu banana... Zrobiło mi się tak okropnie przykro. Poczułam się jak ktoś, to nie myśląc produkuje dzieci i nie potrafi zapewnić im "wszystkiego". Długo miałam łzy w oczach na wspomnienie tamtych słów - jednak teraz już wiem, że za moje podejście do tematu były odpowiedzialne hormony w ciąży. Gdy urodziłam, zaczęłam się z tego śmiać... Jak niby ma dać wszystko - skoro od rana do nocy pracuje(jego żona także, coś dziecko nie ma jeszcze roczku), zabiegani, zapracowani, szukają jedynie pieniędzy i za te pieniądze kupują miłość... Dziecko ma najnowsze zabawki, markowe ubranka i czasem mówi mama na babcię lub ciocię... Pieniądze to nie wszystko. Dawniej ludzie nie mieli pieniędzy i jak rozmawiam z moją babcią o jej wspomnieniach z dzieciństwa to nie słyszę narzekania na brak środków do życia tylko słucham niesamowitych historii jak ona z rodzeństwem skakali przez płot do sąsiada, by podkraść jabłko, jak jej brat schował jej buty, jak ojciec bił jednego a płakali wszyscy... To są wspomnienia a nie piękne zabawki stanowiące wystawę w pokoiku malucha!
22 września 2011 10:30 | ID: 643185
Gdy byłam w ciąży z 2 dzieckiem spotkałam się z moim kuzynem, jego żoną i ich noworodkiem. Usłyszałam tekst "my będziemy mieli tylko jedno dziecko, bo chcemy dać mu wszystko" - i popatrzyła na moją Madzię, która raczkowała w przybrudzonych dresach, umorusana po jedzeniu banana... Zrobiło mi się tak okropnie przykro. Poczułam się jak ktoś, to nie myśląc produkuje dzieci i nie potrafi zapewnić im "wszystkiego". Długo miałam łzy w oczach na wspomnienie tamtych słów - jednak teraz już wiem, że za moje podejście do tematu były odpowiedzialne hormony w ciąży. Gdy urodziłam, zaczęłam się z tego śmiać... Jak niby ma dać wszystko - skoro od rana do nocy pracuje(jego żona także, coś dziecko nie ma jeszcze roczku), zabiegani, zapracowani, szukają jedynie pieniędzy i za te pieniądze kupują miłość... Dziecko ma najnowsze zabawki, markowe ubranka i czasem mówi mama na babcię lub ciocię... Pieniądze to nie wszystko. Dawniej ludzie nie mieli pieniędzy i jak rozmawiam z moją babcią o jej wspomnieniach z dzieciństwa to nie słyszę narzekania na brak środków do życia tylko słucham niesamowitych historii jak ona z rodzeństwem skakali przez płot do sąsiada, by podkraść jabłko, jak jej brat schował jej buty, jak ojciec bił jednego a płakali wszyscy... To są wspomnienia a nie piękne zabawki stanowiące wystawę w pokoiku malucha!
Oj tak dziewczyny! Niestety, ale w dzisiejszych czasach rodzice są przeświadczeni, że materialne dobra to najlepsze, co mogą dać dziecku...
Nic bardziej mylnego...
Owszem, bezpieczeństwo finansowe jest ważne, ale "złote góry" w postaci kolejnej komórki, komputera czy ekskluzywnych wakacji albo markowych ciuchów, nie zastąpią poczucia bliskości, więzi z rodzeństwem... Tego poczucia, że nie jest się samemu na świecie...
Trzeba myśleć też o przyszłości, bo nas, rodziców, kiedyś zabraknie, a rodzeństwo - taka musimy mieć nadzieję - będzie się wtedy wzajemnie wspierać.
22 września 2011 10:33 | ID: 643187
Gdy byłam w ciąży z 2 dzieckiem spotkałam się z moim kuzynem, jego żoną i ich noworodkiem. Usłyszałam tekst "my będziemy mieli tylko jedno dziecko, bo chcemy dać mu wszystko" - i popatrzyła na moją Madzię, która raczkowała w przybrudzonych dresach, umorusana po jedzeniu banana... Zrobiło mi się tak okropnie przykro. Poczułam się jak ktoś, to nie myśląc produkuje dzieci i nie potrafi zapewnić im "wszystkiego". Długo miałam łzy w oczach na wspomnienie tamtych słów - jednak teraz już wiem, że za moje podejście do tematu były odpowiedzialne hormony w ciąży. Gdy urodziłam, zaczęłam się z tego śmiać... Jak niby ma dać wszystko - skoro od rana do nocy pracuje(jego żona także, coś dziecko nie ma jeszcze roczku), zabiegani, zapracowani, szukają jedynie pieniędzy i za te pieniądze kupują miłość... Dziecko ma najnowsze zabawki, markowe ubranka i czasem mówi mama na babcię lub ciocię... Pieniądze to nie wszystko. Dawniej ludzie nie mieli pieniędzy i jak rozmawiam z moją babcią o jej wspomnieniach z dzieciństwa to nie słyszę narzekania na brak środków do życia tylko słucham niesamowitych historii jak ona z rodzeństwem skakali przez płot do sąsiada, by podkraść jabłko, jak jej brat schował jej buty, jak ojciec bił jednego a płakali wszyscy... To są wspomnienia a nie piękne zabawki stanowiące wystawę w pokoiku malucha!
Masz rację, uwaga, miłość, czas, który poświęcamy swoim dzieciom - bezcenne!
22 września 2011 10:52 | ID: 643201
nie wyobrazam sobie zycia bez moich sióstr to najlepsze co rodzice mogli mi dac;D
Ale nie uwazam by posiadanie jednego dziecka to egoizm niektórzy marza by miec choc jedno dziecko i to rozumiem;D
Ale ja mam 2 i w przyszłosci chce miec jeszcze jedno bo chce by chłopcy mieli odemnie to co rodzice dali mi czyli rodzeństwo;)
22 września 2011 11:32 | ID: 643235
Nas była w domu czwórka, i jestem szczęśliwa, że tak było. Mój mąż jest jedynakiem i twierdzi, że też zajefajnie.
Nie ukrywam, że Lu jako niemowlę była mega wymagającym dzieckiem. Wrażliwcem takim, że szok, długo by opisywać. Nic jej nie pasowało, o wszystko ryczała do upadłego, od byle czego się zanosiła, do 2. urodzin budziła się po kilkanaście razy w ciągu nocy. No ja już ze skóry wychodziłam momentami. Ciężki okres. Ale jak już się unormowało, to włączył się zdrowy rozsądek mówiący, żeby począć dla niej rodzeństwo. I tu pojawił się sprzeciw męża. Że zapomniałam jak było, i że on mi tego nie zrobi ponownie..
Teraz sprawa wygląda tak, że powinnam wracać do pracy, żeby sobie na jakąkolwiek emeryturę odłożyć. Nie wiem, czy będziemy mieć drugie dziecko. Jak nie wpadniemy, to się chyba świadomie nie zdecydujemy. Jedno dziecko za drugim, wychowywane razem, za jednym zamachem - tak byłoby najlepiej, ale tak się nie stało.
22 września 2011 12:03 | ID: 643257
ja jestem jedynaczką tak się życie potoczyło i wcale fajnie nie jest dla tego Paryk będzie miał rodzeństwo!
a czy rodzice którzy mają 1 dziecko to egoiści??? raczej nie sądzę nie każdy ma możliwość wyboru!
22 września 2011 12:08 | ID: 643260
Jedno dziecko za drugim to też nie lada wyzwanie. Wszystko zależy od osobowości i charakteru dzieci. Moja siostra była w takiej sytuacji i było jej naprawdę ciężko z dwójką maleńkich dzieci. W dodatku przeszła jej koło nosa bezpowrotnie propozycja pracy, o której zawsze marzyła. Gdy dziewczynki już podrosły jest nieco lżej. Nie żałuje ,że ma dwójkę dzieci zbliżonych wiekiem, ale wysiłek i wyrzeczenia były znaczne. Nie zawsze jest więc tak, jak ludziom się wydaje, że za jednym razem byłoby najlepiej.
22 września 2011 12:30 | ID: 643270
Ależ oczywiście, że zależy od charakteru i osobowości dzieci, rozumiem to jak nikt inny :)
Ale mam koleżankę, która w czasie, gdy ja wychowałam jedno, ona wychowała trójkę. To znaczy najstarsze to 4-latek z hakiem, chodzi z moją Lu do przedszkola, drugie w styczniu skończy 3 lata, a najmłodsze ma tak z rok pi razy oko... A przerwa w pracy taka sama. Dobrze wykorzystała ten czas.
Faktem jest, że jak Lu była mała, to nawet nie myślałam o drugim, podejrzewam że miałam z nią nie mniejszy sajgon, niż inna mama z dwójką układnych dzieci. Ale po ~2 latach się unormowało, i wówczas była świetna okazja na drugie. No ale mąż się nie zgodził. I jest jak jest.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.