Mam tego farta, że po dwóch ciążach nie zaobserwowałam na swoim ciele ani jednego rozstępu, natomiast już po pierwszej celulit rozhulał się na moich udach i teraz mimo moich usilnych starań jest mu tam dobrze i sobie pozostał. Ale nie miało być o moich udach, a o antycelulitowym peelingu do ciała, który miałam przyjemność testować.
Przyjemność to odpowiednie słowo, peeling kawowy miodowej mydlarni to absolutny hit i rozkosz dla ciała.
Nie będę pisała o składzie i o tym jak dobrze robi nam każdy zawarty w nim olejek, a skupię się bardziej na tym jak dobrze zrobił mi sam peeling.
Zacznę od tego, że stosuję go od dwóch tygodni ( pi razy oko), a zatem gdybym napisała, że celulit zniknął i go nie ma , to na pewno nie byłoby to szczere, ponieważ niestety jeszcze nikt, nie wynalazł kosmetyku, który po dwóch tygodniach stosowania usuwa to dziadostwo. Mogę natomiast z ręką na sercu przysiąc, że tego celulitu jest jakby mniej, moja skóra jest jakby gładsza, kolor skóry się jakby poprawił, a już na pewno te moje uda wyglądają tak jakby lepiej.
Ale zaczniemy od początku. Peeling na pewno docenią atopiczki i osoby o suchej skórze za to, że ma w swoim składzie cukier a nie sól, kto cierpi na suchość skóry zrozumie, a reszcie już tłumaczę. Skóra bardzo sucha i/lub atopowa mają to do siebie, że lubią pękać, kiedy w takie pęknięcia dostanie się sól, efekt jest zbliżony do chińskich tortur i wbijania drzazg pod paznokcie. Tutaj dzięki temu, że substancją ścierającą jest cukier, produkt może być stosowany również przez atopiczki co jest ogromnym plusem, przynajmniej z mojego prywatnego punktu widzenia.
Masaż skóry z użyciem peelingu jest czystą przyjemnością i rozkoszą dla każdej kawoszki. Ja jako matka dwójki, wstająca po 5 razy każdej nocy bo mleko, bo siku, bo piciu bez kawy sobie nie wyobrażam życia, cudowny zapach peelingu, na który składają się właśnie kawa i ta wyczuwalna nuta słodyczy z cukru sprawiają, że prysznic kojarzy mi się z czymś przyjemnym , właśnie tą niezbędną do życia dawką kofeiny, bez której nie żyłabym, nie funkcjonowała, a już na pewno dawno okręciłabym się wokół jakiegoś drzewa wioząc starszą do przedszkola. Mogę zatem z pełną stanowczością powiedzieć, że peeling rozpala zmysły.
Efekty. Jak już pisałam, SĄ . Nie da się tego ukryć i bardzo mnie cieszą, jestem przekonana, że jeszcze z miesiąc i może nawet wyjdę w leginsach na ulicę, bez tego upiornego wrażenia, że cały świat ogląda mój celulit próbujący wydostać się na zewnątrz i odbijający się w materiale. Skóra wygląda coraz lepiej, jest coraz bardziej gładka, zdecydowanie zauważyłam poprawę jędrności, a dodatkowo, dzięki temu, że w peelingu znajdują, się te wcześniej zignorowane przeze mnie olejki, po każdym zastosowaniu produktu, jeszcze z dwa dni mimo mojego AZS, moja skóra jest obłędnie nawilżona i odżywiona, czuję się prawie seksi i prawie bosko ( prawie, ale liczę na to, że już za jakiś czas to "prawie" zniknie".
Czy zatem to cudo jakim jest antycelulitowy peeling do ciała od Miodowej Mydlarni ma jakieś wady. Ma, jedną bardzo subiektywną, jest to taka wada, która dla niejednej z Was może się okazać błahostką, a nawet głupotą. Peeling należy izolować od wody, tzn nie podczas samego zabiegu, ale produkt w słoiczku nie powinien mieć z wodą kontaktu. Producent zaleca, aby łyżeczką nabrać odpowiednią ilość produktu do miseczki i nie wnosić całego opakowania pod prysznic. Ma to sens, ale przyznam się do czegoś. Ja zazwyczaj po dniu z dziećmi jak wchodzę pod ten prysznic o 23 to jestem już tak padnięta, że biorę to co mam pod ręką i tu się maźnę, tak pochlapię i wychodzę, produkty, które czekają grzecznie na swoją kolej na półeczce, bardzo często odchodzą w odstawkę, ponieważ ja o nich nie pamiętam. Tak wychodzę późnej z tego prysznica i widzę go ten fantastyczny np balsam pod prysznic, obiecuję sobię, że jutro będę o nim pamiętała i zabiorę go ze sobą na te igraszki w wodzie, ale następnego dnia idę pod prysznic nie o 23 a o 24 i znowu nie pamiętam. Tak więc ja nie lubię produktów, których nie mogę mieć pod ręką. Mimo wszystko ten peeling polubiłam na tyle, że staram się o nim pamiętać, a raz to nawet wróciłam się, aby go jednak użyć ;)
Czy zatem mogę polecić peeling? Jasne, znacznie przewyższył moje oczekiwania, znakomicie się sprawdził i zdał egzamin ( a raczej ciągle go zdaje). Polecam atopiczkom, polecam matkom, polecam każdej dziewczynie, która walczy z celulitem, ale która walczy, aby go nie mieć. Peeling miodowy na pewno mieć warto!