Witam,
z ojcem dziecka rozstalam sie jak corka miala 3 msc. Ustalilismy widzenia u jego rodzicow w tym samym miescie w kazda srode i w co drugi weekend. Ojciec zabieral ja w srode po 17.00 i odwozil w czwartek rano. Oraz mial Mala w co drugi weekend. W te jego weekend ja bylam w dzien z nimi. Jak mnie nie bylo, dzieckiem zajmowala sie glownie babcia - matka ojca. Nasza corka ma teraz 19 msc od stycznie czyli 1,5 msc ojciec dziecka nie jezdzi juz do babci, poza srodami. Dodam, ze ojciec mieszka 60 km od mojego miejsca zamieszkania, czyli ok 1 h drogi. Problem w tym, ze od kiedy zaczely sie weekendy gdzie coreczka jezdzi z ojcem do niego, ona strasznie placze. Wyglada to tak, ze jak on przyjezdza to juz na sam jego widok ucieka i kurczowo mnie chwyta. Caly czas powtarza, ze z mama, z mama... serce mi peka. Nie chce bronic ojcu kontaktow z dzieckiem, ale w tej chwili wyglada to tak, ze ja ją ubieram, ide z nia na dol. On montuje fotelik samochodowy i bierze Mala ode mnie. Ona krzyczy i placze. Cala droge w samochodzie wola mama, mama. Wczesniej to bylo dziecko, ktore chetnie z kazdym zostawalo a teraz nawet jak jestesmy same to do lazienki chodzi ze mna. Jak tylko nie ma mnie w polu widzenia to strasznie placze. Wszystko trwa od momentu kiedy zaczela jezdzic do taty sama. Nie wiem co mam zrobic. Czy musze sie godzic na takie wizyty dziecka u ojca. Dodam, ze ojciec ja kocha i wierze, ze krzywdy jej nie robi. Tylko, ze ona nie chce sie ze mna rozstawac i strasznie placze... Czesto jej powtarzam, ze tata ja kocha. Ale jak jej mowie, ze tata przyjedzie to ona mowi " z mama" jak mowie jej ze pojedzie to babci to mowi " z mama" Najgorszy jest ten histeryczny placz jak on ja zabiera. Co zrobic w takiej sytuacji?