Moj wyjazd do pracy.Kategorie: Praca i kariera Liczba wpisów: 8, liczba wizyt: 23719 |
Nadesłane przez: Jakby hiszpan dnia 20-01-2011 23:20
Dni mijały,nie pracowaliśmy.Zapas jedzenia zabranego z kraju kończył się.Po rozmowach telefonicznych z Agatą,Ahmed wypłacił z wielką łaską to co zarobiliśmy.Nie było tego dużo,ale to pozwoliło przeżyć kolejny tydzień.Znowu byliśmy bez środków do życia.Zaczeliśmy prosić więc za pośrednictwem naszych “pomocników” o jakieś zaliczki na poczet przyszłej pracy.Udało się wszyscy otrzymaliśmy po 30 euro zaliczki hehehe.Nikt nie wiedział czy śmiać się z tego czy płakać.Kolejne pare dni wegetacji.Sytacja stawała sie coraz bardziej tragiczna.Pojawily sie kradzieże.W tajemniczych okolicznościach znikało jedzenie,oraz przedmioty codziennego użytku.Opcja kolejnej zaliczki nie przeszła.Upokarzając się braliśmy jedzenie na przysłowiową kreche.Ahmed nie reagował na nic.Zjazd do kraju był nie możliwy.Niemal wszyscy włożyli w ten wyjazd ostatnie grosze.Dla wielu to była sprawa honoru,zatem ambicja nie pozwalała prosić rodzine o pomoc.Te kilka dni pracy o których wspominałem pozwalały regulować zaległości w sklepie,i na nowo sie zadłużać.Nie tak miało to wyglądać.Za wyjatkiem dwóch osób w domku ,które uważały ze w tej sytuacji każda kradzież jest uzasadniona ,to jakoś sobie wzajemnie pomagaliśmy.I tak z czterech różnych smaków zupek chińskich powstała jakaś jedna o bliżej nie ustalonym smaku.Paliliśmy jednego papierosa w sześciu.Mimo tych wszystkich kłopotów trzymaliśmy się.To wkurzało naszych “pomocników” do tego stopnia,że zrobili z nas w oczach Ahmeda alkoholików.Mówili mu że dlatego nie mamy kasy ,bo tracimy na picie,trawe itd.To wystarczyło żeby jeszcze gorzej nas traktował.Podczas tych kilku dni pracy wrzeszczał na nas.Wystarczyło że znalazł jakiś jego zdaniem zły owoc w skrzynce to wywalał całą zawartość skrzynki.Dawał nam najgorsze drzewka.
cdn...
Nadesłane przez: Jakby hiszpan dnia 20-01-2011 00:50
Pierwszy dzien pracy:
Na pole wiozl nas bus.Towarzyszylo mi lekkie poddenerwowanie,wiadomo jak kazdy pierwszy dzien w nowej pracy.Kiedy dotarlismy ,nasz nowy szeryf wreczyl nam niezbedny sprzet,czyli sekator i torbe zawieszana na ramie.Podzielil nas na grupy,i poprowadzil do drzewek oblepionych owocami.Praca niby prosta.Jedna dlonia przytrzymuje sie owoc druga scina i wrzuca do torby,a zawartosc torby wysypuje do skrzynek.Pozniej wszystkie skrzynki trzeba ulozyc na palety.Za jedna skrzynke placili 1 euro.W pierwszym dniu na polu poznalismy Rachida,ziomal naszego szefa co czynilo z niego naszego brygadziste.Polszczyzna Rachida ograniczala sie do jednego slowa «ciach-ciach».Najgorsze bylo slonce,kolce ktore mimo rekawic ranily rece,oraz swiadomosc ze w krzakach mozna spotkac weze.Ale kazdy z nas wiedzial ze nie przyjechal na wakacje tylko do pracy.Praca jednak nie trwala dlugo.Po przepracowanym tygodniu nastapila dluga przerwa.Od wrzesnia do grudnia przepracowalismy doslownie kilka dni.Nikt z nas nie wiedzial dlaczego nie ma pracy,i nikt nic nam nie mowil.Nic nie dawaly rozmowy telefoniczne z Agata.Ahmed traktowal nas w taki sposob ...»przyjechales do pracy kupilem ciebie to teraz zamknij sie siedz i czekaj».Czekalismy kazdego dnia rano czy podjedzie bus czy tez nie,bo oczywiscie dzien wczesniej nikt nas nie informowal.Pracy nie bylo a kasa topniala,az skonczyla sie.
cdn...
Nadesłane przez: Jakby hiszpan dnia 19-01-2011 22:11