Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 221998 |
Nadesłane przez: exarol dnia 02-10-2015 08:47
Nadesłane przez: exarol dnia 28-09-2015 09:49
Moją opinię perłach piorących Perluź możecie przeczytać na forum, ale zdecydowałm, że tutaj też wrzucę :)
Na początek przedstawię Wam moich testerów:
Mama - AZS
Tata- Łuszczyca
Mania- 14 m-cy skóra tak wrażliwa, że podrażnia ją nawet dotyk :(
Wybór detergentu do prania w mojej rodzinie to nie lada wyzwanie musi być delikatny dla skóry, skuteczny dla brudu, mieć neutralny zapach aby mój mąż chciał w ogóle założyć wyprane w nim ubrania. Detergent musi przede wszystkim odpowiadać ( nie ma co ukrywać) ogromnym potrzebom naszych skór.
Na pierwszy ogień poszedł skład pereł piorących. I na opakowaniu czytamy: 0% Fosforanów, 0% Alergenów, 0% Parabenów. Skład pereł podany jest bardzo ogólnie np związki wybielające na bazie tlenu, tlenu z czym? Nie lubię takich oględników, ale postanowiłam zaryzykować. Na pewno plusem pereł Perlux jest to, że zawierają bardzo mało chemii. W składzie znajdziemy zaledwie 6 pozycji, z czego dwie to substancje piorące ( substancje powierzchniowo czynne), jedna to zmiękczacz wody ( polikarboksylany), wyżej wspomniane związki wybielające, środek zlepiający całość ( fosfoniany), oraz mydło i kompozycja zapachowa ( zapewne w jednym :) ) Prawda jest taka, że im mniej pozycji w składzie detergentu tym taki detergent jest bezpieczniejszy dla skóry, Perlux zawiera tylko to co niezbędne i może dlatego odpowiada całej mojej rodzinie ( ale do tego jeszcze dojdziemy :) ).
Pierwsze pranie i jak zwykle dylemat. Ile pereł wrzucić???? Mam twardą wodę i pralkę z wsadem 9 kg. Mimo tego, że Perły wszędzie reklamowane są na zasadzie jedna perła na dno bębna pralki i gotowe, to naprawdę zwątpilam i zastanawiałam się na dwoma, a nawet trzema. Wrzucilam jedną w myśl zasady, że jak się nie wypierze to się wypierze ponownie :) I tutaj zaskoczenie, się wyprało! :) Co prawda robiłam ciemne pranie, ale wierzcie mi, że w przypadku mojego męża i córki nawet na ciemnym praniu widać brud :) po skorzystaniu ze standardowego programu, którego używam na codzień, wszystko było czyściutkie i pachnące :) Na fali pralniczego szału w perłach od razu postanowiłam nastawić jasne pranie, aby sprawdzć działanie Perluxa i w tym przypadku perełki poradziły sobie na 99%. Urzyłam dwóch ( bo jednak na jasnym ten brud jest bardziej wyeksponowany) i niestety marchwiowy soczek ze żłobkowej bluzeczki Mani pozostał :( ale prawda jest taka, że zapewne czego bym nie użyła i tak by został, więc wybaczam Perluxowi i zadanie zaliczam :)
Wnioski:
Perlux nas nie uczulił, nie podrażnił naszej skóry i nie spowodowal występowania wysypek, krostek, zaczerwienień. Więc PLUS
Perlux wyprał wszystko ( no prawie wszystko) w temeraturze 40 st, zarówno rzeczy białe jak i kolorowe i nie musiałam wrzucać do bębna 2-3 kapsułek, aby cieszyć się czystą odieżą. Więc drugi PLUS
Perlux to wygodna w użyciu forma detergentu, w szafce trzymamy mały pojemniczek z kapsułkami a nie 100 kilowy worek z proszkiem, zmiękczacz do wody i butle z płynem do prania. Dla mnie jako dla mieszkańca małego mieszkania wielki PLUS
A MINUS, no nie ma :( siedziałam , myślałam do czego by się tu doczepić, ale nie ma nic takiego, nic mi do głowy nie przychodzi. Ja jestem po prostu zadowolona z możliwości testowania :)
Nadesłane przez: exarol dnia 24-09-2015 09:10
No i matka wróciła do pracy…
Nie powiem, że jest ciężko, ale nie powiem też że łatwo jest powrócić do świata dorosyłych po prawie 2 letniej przerwie. Czasami źle się czuję z tym, że wolę pracować niż siedzieć w domu z młodą, ale prawda jest taka, że godziny spędzone w pracy, bądź co bądź fizycznej pozwalają mi odetchnąć od garów, pampersów i mopa. Miewam wyrzuty sumienia, że w dni kiedy mam wolne odworzę młodą do żłobka, ale z drugiej strony to są dni wolne od pracy, a nie od obowiązków, a zrobienie czegokolwek czy Mani graniczy z cudem. Tak więc matka wróciła do pracy i jest szczęśliwa
Tym wpisem chciałabym oddać hołd mojej mamie, oraz moim babciom, które wydzwaniają do mnie i pytają czy daję sobie radę, czy nie jest mi za ciężko, ale na boga! One też to zrobiły, miały dzieci ( w liczbie mnogiej, ja mam jedno), pracowały, a dodatkowo moje babcie, jako że to pokolenie przedwojenne jest, niemalże z dzieckiem przy cycku weekondowo robiły szkoły aby żyło im się lepiej. To nie jaj jestem bohaterką, to one nimi są !
Długo zastanawiałam się nad powrotem do pracy, kombinowałam coś na pół etatu wieczorami, myślałam o dorywczym opiekowaniu się dziećmi, wszystko żeby tylko nie wracać, aby mieć nadal Manię przy sobie i cieszyć się beztroskim życiem mamuśki, której jedynymi zmartwieniami jest co zrobić na obiad i jaki płyn do mycia podłóg kupić aby te cholerne panele w końcu sę błyszczały. Zrozumiałam, że nie chcę tak żyć, niestety wiedziałam również, że nie chcę wracać do poprzedniej pracy, stres władający moim życiem i problemy z pracy przenoszone na rodzinę, nie jest to to co mi się marzyło. Kiedy pojawiła się okazja na poczciwą, ciężką pracę fizyczną długo się nie zastanawiałam. I oto jestem kasjer/sprzedawca, szczęśliwa matka targająca zgrzewki z wodą mineralną i potrafiąca rozakować na sklep 4 palety towaru w 8 godzin Jestem z siebie dumna że potrafiłam podjąć taką decyzję i nieludzko szczęśliwa, że moje życie nabrało nowego smaku poza smakiem macierzyństwa.
A zatem mamo, babciu Stefciu jestem zmęczona, czasami jedyne na co mam ochotę to usiąść, położyć nogi na stole i nie robić nic, ale dawno nie czułam się tak zrelaksowana jak teraz.
Daję radę!